- Nie oczekuje niczego w zamian, Peter, jeśli do tego zmierzasz. - odparłam, również przerywając posiłek i upijając łyk wina z rocznika tysiąc dziewięćset osiemdziesiąt dwa.
- Nie boję się o dobra materialne. - powiedział. - Chodzi mi po prostu o to, że nie potrafię ożenić się z kimś, kogo nie kocham, Julia. - poprawił kołnierzyk od koszuli, po czym położył dłonie na blacie i spuścił wzrok na ciemnoczerwony obrus. - Nie mogę tego zrobić.
- Chcesz pomóc swojemu bratu, a ja chcę pomóc tobie. Peter, nie nalegam, ale zastanów się nad tym, że to najlepsze wyjście z tej sytuacji. - odparłam. - Gdy uda ci się zyskać opiekę nad bratem to.. to zawsze możemy się rozstać, wnieść pozew rozwodowy.
- Naprawdę twoim marzeniem jest mieszanie sobie w papierach ślubem, który nie nie byłby z miłości? Chciałabyś mieć na koncie coś takiego? Pomyślałaś o sobie w tej całej sprawie, czy chodzi ci wyłącznie o moje dobro?
- Jestem w pełni świadoma wszystkich za i przeciw. Nie potrzebuję uświadamiania, naprawdę.
- Nie, Julia. Doceniam to, że chcesz mi pomóc, że chcesz się aż tak poświęcić, ale nie.
- Dlaczego, Peter?
- Bo, jak już wspomniałem, nie potrafię zawrzeć tego sakramentu z osobą, której nie kocham. - rzekł.
- W takim razie jak chcesz zyskać opiekę nad Cene? Innego racjonalnego wyjścia nie masz.
- Nie wiem jak. - pokręcił głową. - Ale na pewno nie mogę skrzywdzić nas wszystkich, rozumiesz?
- Nie rozumiem. Właśnie, że nie rozumiem. - odparłam. - Chciałam ci pomóc, bezinteresownie. Ale jeśli nie chcesz mojej pomocy to nie. Zapomnijmy o tej propozycji i wiesz co? Żyjmy w takich stosunkach jak dotychczas. - szybko zdjęłam z kolan bordową serwetkę i odłożyłam ją na stolik, po czym zabrałam torebkę i wyszłam, zostawiając go samego. Nie byłam zła na niego, lecz na siebie. W końcu to ja zachowałam się pochopnie. Myślałam, że taki człowiek jak on skorzysta z mojej pomocy, że dla swoich korzyści będzie chciał przyjąć moją pomoc. Czułam żal, a zarazem miałam ochotę walnąć z całej siły w ścianę, by zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim co się stało i wybić sobie z głowy to, że coraz bardziej zaczynał mi się podobać.
****
Minął dość pracowity tydzień i na każdego czekało trochę wolnego czasu, więc zgodnie z obietnicą kupiłam bilet do Austrii i od wczoraj byłam już w swoich rodzinnych stronach. Dziękowałam Bogu, że Thomas miewał treningi od rana do wieczora i nie było go w domu, bo przynajmniej nie wypytywał o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Leżąc rano w łóżku, doszłam do wniosku, że życie mam jeszcze przed sobą i póki co muszę skupić się na pracy. Rodzice od zawsze powtarzali mi, że najważniejszym dla mnie jest to o czym marzę, a nie to czego akurat nie mam, a nie mam przecież miłości. Dlatego też postanowiłam wyłączyć się na jakiekolwiek uczucia, bo po co mi one.
- Dlaczego nie chcesz rozmawiać z Thomasem? - zapytałam Sabrinę. Jeśli nie mój brat to ktoś musiał z nią w końcu pogadać i się czegoś dowiedzieć. Już nie mogłam znieść jego przygnębionej miny i smutku w głosie.
- Przysłał na przeszpiegi ciebie? - uniosła jedną brew ku górze.
- Thomas nawet nie wie, że tu jestem. - odparłam. - Okey, co nieco wiem. Jesteś zazdrosna o Kristinę, ale to matka Lily. Nie możesz czepiać się Thomasa o to, że...
- O to że zdradził mnie z tą wywłoką? - uniosła głos. Biedna łyżeczka przeleciała przez połowę stolika, gdy cisnęła ją ze złości. - Poszedł z nią do łóżka! Pieprzył ją wtedy, gdy ja najbardziej potrzebowałam jego wsparcia i pomocy.. - wyszeptała ostatnie kilka słów. Otwarłam usta ze zdziwienia. W jej oczach zebrały się łzy, zacisnęła więc powieki, by się nie wydostały i schyliła głowę w dół.
- O czym ty mówisz Sabrina? - zapytałam.
- Poroniłam. - odpowiedziała, a mnie zatkało jeszcze bardziej. Czego ciekawego można się dowiedzieć w kilka minut. - Nie mówiliśmy nikomu o mojej ciąży, bo lekarz nie dawał stuprocentowej pewności, że donoszę tę ciąże. - dodała. - Poroniłam przez tego pieprzonego gnojka, twojego brata!
- Sabrina spokojnie.
- Spokojnie?! Byłabyś spokojna, gdybyś dowiedziała się o tym przez telefon? Thomas chyba nie wyłączył telefonu, gdy poszedł się gzić z Kristiną, bo przypadkowo do mnie zadzwonił i słyszałam ich szepty, pojękiwania, a w końcu ona zapytała o mnie, a on odpowiedział, że siedzę w domu i tyję przed telewizorem. - nie udało jej się utrzymać łez na wodzy, bo jedna już skapywała z policzka. - Zaraz po tym telefonie chciałam tam pojechać, przyłapać ich na gorącym uczynku, ale w pośpiechu spadłam ze schodów... Kilkakrotnie pielęgniarki próbowały się do niego dodzwaniać, ale był zajęty. Przyszedł następnego ranka i powtarzał że mnie kocha, że jestem najważniejsza, że jest przy mnie i nie ma mi tego za złe.
- Przykro mi. - chciałam ująć jej dłoń w swoje, lecz zabrała je i wstała.
- Mi też jest przykro Julia. - zarzuciła chustę na szyję i następnie zawiesiła na ramieniu torebkę. - Mi też jest przykro, że straciłam tyle czasu na nic nie wartego dupka! - nie miałam szans na odpowiedzenie, bo po dziewczynie został jedynie zapach perfum. Mój mózg jeszcze trawił te wszystkie informacje na temat mojego brata i powiem szczerze, że nie chciało mi się w to wierzyć, ale w sumie to wyjaśniałoby dlaczego Sabrina nie chce go znać. Zastanawiała mnie jeszcze Kristina, więc momentalnie wyciągnęłam z torebki telefon i po chwili oczekiwałam na to aż odbierze. Stało się tak po kilku sygnałach. Umówiłam się z nią w parku pod pretekstem stęsknienia się za bratanicą. Jeśli swojego życia nie potrafiłam ułożyć to chciałam chociaż wiedzieć co takiego dzieje się w życiu mojego brata.
****
- Rozmawiałem ostatnio z moim przyjacielem, również adwokatem, i powiedział mi wszytko to samo, co zdążyłem panu powiedzieć. - powiedział ubrany w garnitur mężczyzna i oparł się o swoje biurko, biorąc do ręki pomarańczową teczkę. - Głównie chodzi tutaj o dobro pana brata. Jemu potrzeba kogoś kto zastąpi mu nie tylko ojca, ale i matkę. Wiem, że pan jest bratem i że zna go pan bardzo dobrze, ale dla sądu to za mało. - dodał.- Naprawdę nie ma innych rozwiązań? - zapytałam wprost. Pokręcił głową, gładząc się po brodzie.
- Takie jest prawo i nie ma co z nim dyskutować. Poza tym w pańskim przypadku nie da się go choć trochę nagiąć.
- Czyli nie mam szans na zafundowanie bratu normalnego domu. - stwierdziłem. - Myślałem, że pan mi pomoże.
- Robię wszystko co w mojej mocy, ale niechże mi pan uwierzy, że tutaj już nic nie pomoże. W świetle prawa dzieci oddaje się pod adopcję osobom zamężnym, które poradzą sobie w ich wychowaniu.
- Ale Cene to mój brat, no kto jak nie ja się nim zajmie! - krzyknąłem.
- Za - spojrzał na zegar ścienny - dziesięć minut mam spotkanie, więc proszę przyjść do mnie jutro. Postaram się jeszcze dziś czegoś dowiedzieć.
- Jasne. - mruknąłem, wstając z obrotowego fotela. Podałem następnie dłoń mężczyźnie i wyszedłem z jego gabinetu. Byłem wściekły na niego i na pieprzone prawo, które komplikowało mi wszystko. Bez tego byłoby o wiele łatwiej w życiu, na co to komu.
- Chce pan ulotkę? - zapytała niska dziewczynka kiedy obok niej przechodziłem.
- Spadaj. - fuknąłem i ominąłem ją szerokim łukiem. W zwyczaju nie mam odnosić się tak do ludzi na ulicy, ale nerwy brały nade mną górę. Nie panowałem nad sobą, gdy wiedziałem, że przyznanie mi opieki nad bratem jest niemożliwe. Przecież nie pójdę na ulicę i nie stanę z karteczką " Peter Prevc szuka żony od zaraz " albo nie zrobię castingu w telewizji. Usiadłem na krawężniku chowając twarz w dłonie, oddychając głęboko. Moja głowa zapełniona była przeróżnymi myślami, a wśród nich była Julia. Julia i jej propozycja. Z jednej strony, była to korzystna opcja, ale z drugiej, nie miałem odwagi na taki krok. Powiedziałem już jej, że nie potrafię ożenić się z kimś kogo nie kocham i tego się trzymam.
Moje przemyślenia przerwał dzwoniący telefon. Na ekranie wyświetlił się nieznajomy numer, więc od razu pomyślałem, że jakiś natrętny sponsor wydobył skądś mój numer. Niechętnie odebrałem i usłyszałem głos kobiety.
- Pan Peter Prevc?
- Nie kupuje żadnych garnków ani koców, coś jeszcze?
- Garnki i koce? Proszę pana, pański brat jedzie właśnie na pogotowie z nauczycielem matematyki. - jej głos był łagodny choć trochę dziwnie zareagowała na garnki i koce.
- Jak to jedzie na pogotowie? Co się stało? - byłem w lekkim szoku, a dłonie same mi się trzęsły. Miałem wszelkie możliwe wizje przed oczyma. Może ojciec poszedł do jego szkoły i pobił go na oczach wszystkich.
- Cene źle się czuł. - odparła. - Niech pan jedzie do szpitala, tam dowie się pan szczegółów. Do widzenia. - zakończyła połączenie nim zdążyłem odpowiedzieć. Schowałem telefon do kieszeni spodni i wstałem z krawężnika. Teraz chciałem jak najszybciej znaleźć się w szpitalu.
****
- Peter chce do domu. - powiedział chłopak ocierając łzę spływającą po policzku. Nie znałem powodu jego płaczu, ale było mi go tak cholernie szkoda.
- Za kilka dni stąd wyjdziesz. - odparłem ściskając jego obandażowaną dłoń. - Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? - zapytałem. Uciekał wzrokiem po wszystkich przedmiotach, a ja wyraźnie widziałem na jego twarzy zażenowanie tą sytuacją. Peter czuł się odpowiedzialny za stan w jakim teraz znajdował się jego młodszy brat. Przez moją głupotę Cene teraz leżał z kilkoma połamanymi żebrami i masą siniaków, a dodatkowo czekał na wyniki badań, które miały wykazać, czy w jego organizmie wszystko jest w porządku.
- Nie było cię wtedy. - powiedział Cene, spoglądając na mnie. - Poszedłem tylko do kuchni po coś do picia i nie wiedziałem, że jest tam ojciec ze swoimi kolegami.. Chciał pożyczyć pieniądze, więc dałem mu tyle, ile akurat miałem w kieszeniach, a ten wpadł w szał, bo było za mało.. Peter zabierz mnie stamtąd. - zobaczyłem w jego oczach nadzieję kryjącą się pod cieniem smutku i żalu. Obaj dobrze wiedzieliśmy, że nie mogę nic zrobić. Prawo było bezkonkurencyjne, a sam nie miałem zamiaru go naginać. Ryzyko było za duże, a gdybym stracił swojego brata to nigdy w życiu bym sobie tego nie wybaczył.
- Robię co mogę. - szepnąłem. - Musisz to wytrzymać, ja też muszę.
- Ale Peter...
- Jeśli masz ochotę to możemy wyjechać na kilka dni, gdy opuścisz szpital.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
I patrząc tak na młodszego brata, biłem się z myślami. Chciałem dla niego dobrze, chciałem dać mu normalny dom i bezpieczeństwo, a jak na razie utknąłem w miejscu, bo sąd nie rozpatrzy nawet wniosku złożonego przez skoczka, który nie ma żony...
- Nie było cię wtedy. - powiedział Cene, spoglądając na mnie. - Poszedłem tylko do kuchni po coś do picia i nie wiedziałem, że jest tam ojciec ze swoimi kolegami.. Chciał pożyczyć pieniądze, więc dałem mu tyle, ile akurat miałem w kieszeniach, a ten wpadł w szał, bo było za mało.. Peter zabierz mnie stamtąd. - zobaczyłem w jego oczach nadzieję kryjącą się pod cieniem smutku i żalu. Obaj dobrze wiedzieliśmy, że nie mogę nic zrobić. Prawo było bezkonkurencyjne, a sam nie miałem zamiaru go naginać. Ryzyko było za duże, a gdybym stracił swojego brata to nigdy w życiu bym sobie tego nie wybaczył.
- Robię co mogę. - szepnąłem. - Musisz to wytrzymać, ja też muszę.
- Ale Peter...
- Jeśli masz ochotę to możemy wyjechać na kilka dni, gdy opuścisz szpital.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
I patrząc tak na młodszego brata, biłem się z myślami. Chciałem dla niego dobrze, chciałem dać mu normalny dom i bezpieczeństwo, a jak na razie utknąłem w miejscu, bo sąd nie rozpatrzy nawet wniosku złożonego przez skoczka, który nie ma żony...
****
Spotkanie z Kristiną przebiegało dobrze. Lily bawiła się na placu zabaw z innymi dzieciakami, a my siedziałyśmy na ławce pijąc kawę. Rozmowa się kleiła, co było dla mnie dużym zaskoczeniem, gdyż nigdy nie potrafiłam znaleźć z nią języka, nawet wtedy gdy była z moim bratem. Atmosfera zagęściła się dopiero wtedy, jak zapytałam o sytuację z Thomasem. Myślałam, że zabije mnie na miejscu, ale na całe szczęście tak się nie stało.
- Nie mam ochoty rozmawiać o tej gnidzie. - wypowiedziała przez zęby, a dłoń zacisnęła na oparciu ławki z taką siłą, że pobielały jej kostki. - Dla mnie Thomas Morgenstern istnieje tylko jako, niestety, ojciec mojego dziecka i tyle.
- Co ci takiego zrobił? - zapytałam. - I ty i Sabrina czepiłyście się go jakby nagle stał się najgorszym człowiekiem na ziemi.
- Do najlepszych to on, moja droga, nie należy. - zagwizdała. - Trzeba być sukinsynem, by zdradzać kobietę w ciąży, z kobietą, z którą ma się dziecko i potem obiecywać jej, że jeszcze widzi się dla nich szansę.
- Nie wierzę ani tobie ani Sabrinie.
- Nikt cię do tego nie zmusza. - powiedziała. - Nikt nie zamierza ci psuć obrazu twojego wyidealizowanego braciszka, ale uważaj, bo Thomas to prawdziwy sukinsyn.
- Kristina! - krzyknęłam za oddalającą się dziewczyną do której podbiegła córeczka, ale nie zareagowała. Jeśli to wszystko czego się dowiedziałam jest prawdą to mój brat od dzisiaj stracił u mnie dużo punktów. Thomas Morgenstern. Dupek, sukinsyn i gnida. Teraz czas na rozmowę z nim, ale tego już się nie obawiam. Już nie będzie mógł mi prawić morałów, bo sam nie jest taki święty za jakiego uchodził od bardzo, bardzo dawna.
Od autorki:
Gdy nie możesz w nocy spać - pisz rozdział! :D
Miłego czytania ;*
PS. zapraszam tutaj -> Nie oddam Cię nikomu.
Szkoda,że Peter nie przyjął propozycji Julii,ale mam nadzieję,że jednak to zrobi,choćby ze względu na Cene.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Thomasa to nawet nie będę się wypowiadać.
Rozdział cudowny!
Czekam na kolejny i życzę duużo weny. ♥
Pozdrawiam. ;*
Bum!! Bomba Morgenstern. No comment...
OdpowiedzUsuńOby był tylko szczery z Julką...
A co do kurde tej adopcji, to ja bym zmieniła prawo, ale co ja mogę... A jaka jest najlepsza opcja? Zapytajcie się Cenego. On chyba wie czego i kogo pranie najbardziej. I tak teraz praktycznie nie ma matki, więc?? Mam nadzieję że nic z nim nie będzie, bo szkoda by było chłopaczka... :/ A tak w ogóle to ile on w Twoim opku ma lat? :D I czuję, że tym razem jakaś opcja z tą adopcją się pojawi...
Nie mogę się doczekać kolejnego <3
Buziaki i weny!! :*
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńNa początek zacznę od Thomasa. Jakim trzeba być chamem, aby się tak zachować? Jeżeli kocha nadal Kristinę, to po co wiązał się z Sabriną?!
Coraz bardziej boję się o Cene. Peter mógł zgodzić się na propozycję Julii. Rozumiem, nie kocha jej, ale jakby już dostał opiekę nad swoim bratem, to mógłby się z nią rozstać. Wiem, trudno mu, ale niech nie myśli tylko o sobie. Jego brat wylądował w szpitalu i teraz to na pewno nie skończy się na leczeniu. Szpital na pewno poinformuje odpowiednie służby, że coś dzieje się w domu Prevców.
Czekam na następny i weny życzę :)
Pozdrawiam!
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Thomas się tak zachował, ale ludzie, po których się czegoś nie spodziewa, najczęściej to robią.
OdpowiedzUsuńTak bardzo szkoda mi Cene, bo co on zawinił, przecież nic, a Peter bardzo chce mu pomóc, prawo jest do dupy...
Ślub... z jednej strony dobrze, z drugiej nie... Nie wiem, co myśleć...
Och, no niech ten Peter przyjmie propozycję Julki, bo wiadomo, że nie ma innego wyjścia. I Thomas Morgenstern największym dupkiem? :) Fajna teoria.
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetnie. Czekałam na ten rozdział długi czas i wreszcie jest :)
W życiu nie spodziewałabym się czegoś takiego po Thomasie... Jak można być takim cholernym egoistą, bawiącym się czyimiś uczuciami? No po prostu, brak słów... Mam nadzieję, że Peter mimo wszystko przyjmie propozycję Julii. I tak jest w pewnym sensie na nią skazany... No i Cene. Kochana, czy ty chcesz, żebym ja się wykończyła emocjonalnie? :)
OdpowiedzUsuńBuziaki i lecę na prolog :**
Morgenstern ty rozwiązła mendo bez uczuć ! - tyle w temacie tego bezmózgowca.
OdpowiedzUsuńChociaż nie. Bo serio Julia myśli, że to wszystko nie prawda ? Wszystko wszystkim, ale raczej Kristina z Sabriną się nie zgadały, bo mają troszkę konflikt interesów.
Przejdźmy teraz do Prevca. Weź się zgódź, co ? I weź ślub z Julką, co ? Bo nie żebym za tobą przepadała, ale lubię Cene (swoją drogą kto by pomyślał). I szlag mnie trafia jak pozwalasz żeby go tak traktowali. No ja rozumiem, że ty też ciężkie życie masz, ale skoro możesz go choć troszkę poratować to bierz tą swoją suchą dupę w troki i do roboty !
No !
Z niecierpliwością czekam na następny :D
Pozdrawiam :*
świetny rozdział nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńhej kiedy będzie następny rozdział
OdpowiedzUsuńJezusiu, to jest cudowne na prawdę! Jestem zdziwiona sytuacją zaistniałą w domu Prevc i zachowaniem Petera. Przyjmie propozycję Julii? Czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPS. Zostałaś nominowana do Liebster Award. http://kochaj--mnie--nieprzytomnie.blogspot.com/2015/04/liebster-award.html
Dotarłam :) Boże, ale się porobiło. Po pierwsze to myślałam, że Pero przyjmie propozycję Julii. Mimo, że tak się nie stało, mam takie wrażenie, że jeszcze nic straconego :D
OdpowiedzUsuńPo drugie to strasznie mi żal Cene. Mam nadzieję, że ten koszmar nie będzie trwał długo, bo w końcu może dojść do ostateczności... Błagam, nie.
Po trzecie Thomas nieźle nabroił. Kto jak kto, ale on to nigdy nie wydawał mi się być zdolnym do czegoś takiego. A jednak... Nie wiem jak to będzie, bo sytuacja jest poważna i zwykłe przeprosiny nie wystarczą. Ale tak to jest, jak się jest nieodpowiedzialnym.
Pozdrawiam i życzę weny (nocna wbrew pozorom jest najlepsza) :D
czytam komentowałam i komentuje tylko teraz już jako Julia a nie Anonimowy
OdpowiedzUsuńkiedy będzie 7
OdpowiedzUsuń