- Również mam taką nadzieję. - odparłam i odwzajemniłam uśmiech.
- Chcesz żebyśmy cię przedstawili, czy dasz sobie radę? - zapytał asystent Gorana Janusa.
- Poradzę sobie.
- Gdyby coś to wiesz gdzie nas szukać. - rzucił trener i ponaglając swojego nierozgarniętego asystenta, zniknął za drzwiami pokoju trenerskiego.
Westchnęłam, opierając się o chłodną, pomarańczową ścianę i przymknęłam na moment oczy. Najgorszym punktem dzisiejszego dnia nie była rozmowa z trenerem Janusem, najgorsze właśnie czekało na mnie za drzwiami prowadzącymi do sali ćwiczeń. Zebrawszy się w sobie, pchnęłam drzwi i weszłam niepewnym krokiem do środka pomieszczenia. Jak na bandę dzikusów, jak to powiedział trener Janus, było dość spokojnie i cicho. Każdy ze skoczków wytrwale ćwiczył, a towarzyszyła im przy tym rozchodząca się po pomieszczeniu muzyka. Zapewne stałabym w tym samym miejscu, gdyby nie to, że zostałam zauważona przez Jurija. Szatyn podbiegł do mnie w mgnieniu oka z szerokim uśmiechem na twarzy i na powitanie mocno mnie uścisnął.
- Zgaduję, że przyszłaś nas poznać. - puścił mi oczko i zmierzwił delikatnie włosy, które i tak nie współgrały ze mną od samego rana.
- Dobrze zgadujesz. - odwdzięczyłam się wystawieniem języka.
- No to chodź. - złapał mnie za rękę. - Może wyglądają na strasznych, ale nie gryzą.
- Poczekaj. - syknęłam.
- Julię Morgenstern obleciał strach? - zawył.
Przekręciłam oczyma i zostawiając roześmianego Tepesa, ruszyłam na środek sali do ćwiczeń. Kątem oka dostrzegłam, że szatyn zmierza w moim kierunku, a po chwili jego krzyk rozniósł się echem. Oczy każdego z mężczyzn zostały skierowane w moją stronę, a także na ich twarzach pojawiły się pytające miny. Po chwili wszyscy pojawili się w rządku z uśmiechami na twarzach i zerkali na Jurija.
- Nie, panowie. - ze śmiechem uniósł dłonie w geście obronnym.
- A już myśleliśmy, że w końcu jakieś wesele będzie!
- Marzenia ściętej głowy, Jernej. - rzucił mężczyzna z kolczykiem w brwi. - Prędzej niebo zapłonie, niż Tepes się ożeni. - wszyscy jak jeden mąż, łącznie z Jurijem, zaczęli się śmiać. Natomiast mnie bardziej zainteresował siedzący w kącie brunet, który podnosił hantle i zamknięty był w świecie własnej muzyki. Skoczkowie chyba zauważyli, że patrzę na Prevca, bo po chwili Jernej udał się w tamtą stronę wesoło podskakując.
- Peter miewa ostatnio jakieś problemy, więc staraj się być trochę wyrozumiała, okey? - zapytał Tepes.
- Zależy jakie to problemy, bo jak ból i załamanie po stracie psa to jednak trochę przesada. - odparłam. - Wszyscy są? - zwróciłam się do chłopaków, widząc, że powrócił Damjan, a za nim ciągnął się Prevc. - A więc jestem Julia Morgenstern i od dziś będę z wami pracować. - powiedziałam. - Nie jestem jakąś choleryczką, czy tyranem, ale proszę was o liczenie się z tym, że małe przewinienia nie będą olewane i puszczane w niepamięć, jasne?
- Ostra. - gdzieś z tyłu dobiegł mnie szept z ust Dezmana.
- Słyszałam, Nejc. - spiorunowałam go wzrokiem i pogroziłam palcem. - Trener mówił, że trening macie do piętnastej, więc równo o tej godzinie spotykamy się na zbióreczce.
- Jesteś siostrą Morgensterna, prawda? - zapytał kolczyk w brwi.
- Tak, jestem. Do pracy panowie, już!
- Zamienisz nam przyjemności w jakieś katusze dla wojska. - jęknął przechadzający się obok mnie Jurij.
- Jeszcze słowo, a trening skończysz dwie godziny później. - posłałam mu buziaka w powietrzu. Szatyn kręcąc z uśmiechem głową, poszedł grzecznie na bieżnię, a ja przysiadłam na ławce i obserwowałam po trochu każdego z nich. Stres nie był potrzebny, bo poradziłam sobie dość dobrze. Chodziło mi o to, by zmotywować ich do działań, a nie głupot oraz by wiedzieli, że choć jestem siostrą skoczka i nie mam czterdziestu lat na karku, to potrafię być wymagająca, nietolerancyjna i czasami upierdliwa.
- Prevc do mnie! - krzyknęłam.
Mój głos echem rozniósł się po niedużej hali. Spojrzenia pozostałych chłopaków skierowane zostały na podnoszącego się z podłogi Słoweńca. Widziałam, jak przez jego twarz przemknął cień bólu, który starał się zatuszować w każdy możliwy sposób, ale nie po to spędziłam większość czasu na uczeniu się i robieniu kursów, by bagatelizować takie zachowania.
- Słucham. - osunął się po ścianie na podłogę i podkulił nogi.
- Co się dzieje, Peter? - zapytałam, kucając przy nim.
- Nie rozumiem pytania.
- Zauważyłam, że zaciskasz zęby z bólu, gdy podnosisz hantle na lewą rękę. - odparłam. - Trochę mnie to zaniepokoiło, a że nie znam twojej karty, muszę się z nią zapoznać, to nie mam informacji, czy to normalne, czy jednak pojawił się u ciebie jakiś uraz.
- Nic mi nie jest. - syknął, łapiąc się za rękę, którą nerwowo ruszył. - Dzięki za troskę. Nie trzeba było.
- Mogę zobaczyć twoją rękę?
Wyciągnęłam dłoń ku niemu, a ten odsunął się o kilkadziesiąt centymetrów w bok.
- Nie dotykaj mnie.
- Chciałam tylko...
- Nigdy nie waż się tego robić, jasne?
- Nie tym tonem kolego. - spiorunowałam go spojrzeniem. Wzruszył ramionami. Na jego twarz wkradł się perfidnie olewający mnie uśmieszek, który przerodził się w cichy chichot. Kręcą głową i trzymając się za daną rękę opuścił pomieszczenie, natomiast trzask drzwi sprawił, że odrobinę się wzdrygnęłam. Na chłopakach nie wywarło to zbytniego wrażenia, czyżby takiego zachowanie Prevca było czymś naturalnym?
***
Siedząc i czekając na skoczków przed budynkiem napawałam się widokiem wiosny w Słowenii. Słońce przyjemnie grzało, a ciepły wiatr omiatał moją twarz. Ptaki śpiewały po swojemu siedząc na drzewach i krzewach, a dookoła zaczynało się zielenić. Na zewnątrz panowała zupełna cisza i spokój, zaś w budynku był gwar niczym na bazarze z warzywami. Jednak cisza została po chwili przerwana, gdy usłyszałam wiązankę przekleństw i szuranie butami o wysypaną kamieniami dróżkę. Zdenerwowanie wymalowane miał na twarzy, choć przypatrując mu się dzisiejszego dnia, stwierdziłam, że z tego chłopak jest ciężko cokolwiek wyczytać. Zupełne przeciwieństwo mojego brata, z którego da się czytać, jak z otwartej księgi.
- Do widzenia. - głos przepełniony był ironią, lecz spojrzenie łagodne.
- Do zobaczenia, Peter. - uśmiechnęłam się najszerzej, jak tylko mogłam, a gdy przeszedł - wywróciłam oczyma.
- Jak tam? Co tam? - obok znienacka pojawił się Jurij. Uśmiechnięty - jak zawsze.
- W porządku. Chyba. - dodałam po chwili namysłu. - Zastanawia mnie Peter, ale nie będę sobie tym teraz zawracać głowy. - machnęłam ręką. - Gdzie reszta? - zapytałam i w tym momencie wszyscy wypadli na zewnątrz omal nie zabijając się o własne nogi.
- Tutaj! - krzyknął Pungertar.
- No i fajnie. - skwitowałam. - Komu w drogę...
- .. temu trzysta! - zakończył Nejc, a wszyscy popatrzyliśmy na niego, jak na skończonego kretyna. - Dobra już nic nie mówię. - zastrzegł.
- Idziemy na panienki!
- Szczególnie ty, Jernej. - Kranjec przewrócił oczyma.
- Idziemy na panienki, ale rzecz jasna, poszukać towarzyszki życia dla naszego Jurija, no co wy panowie!
- Nie szukam dziewczyny.
- A mógłbyś, bo w końcu byś się wyniósł z mieszkania. - dodał Nejc.
- Ty też byś mógł.
- Ja? Ja jestem panem swojego życia, kochany. - zaśmiał się. - Zero miłości, zero związków, czysty seks. - poruszał brwiami.
- Nie chcę nic mówić, ale pan życia stanął właśnie w psie odchody. - powiedziałam ledwie tłumiąc w sobie śmiech.
- Cholera...
- Do widzenia. - głos przepełniony był ironią, lecz spojrzenie łagodne.
- Do zobaczenia, Peter. - uśmiechnęłam się najszerzej, jak tylko mogłam, a gdy przeszedł - wywróciłam oczyma.
- Jak tam? Co tam? - obok znienacka pojawił się Jurij. Uśmiechnięty - jak zawsze.
- W porządku. Chyba. - dodałam po chwili namysłu. - Zastanawia mnie Peter, ale nie będę sobie tym teraz zawracać głowy. - machnęłam ręką. - Gdzie reszta? - zapytałam i w tym momencie wszyscy wypadli na zewnątrz omal nie zabijając się o własne nogi.
- Tutaj! - krzyknął Pungertar.
- No i fajnie. - skwitowałam. - Komu w drogę...
- .. temu trzysta! - zakończył Nejc, a wszyscy popatrzyliśmy na niego, jak na skończonego kretyna. - Dobra już nic nie mówię. - zastrzegł.
- Idziemy na panienki!
- Szczególnie ty, Jernej. - Kranjec przewrócił oczyma.
- Idziemy na panienki, ale rzecz jasna, poszukać towarzyszki życia dla naszego Jurija, no co wy panowie!
- Nie szukam dziewczyny.
- A mógłbyś, bo w końcu byś się wyniósł z mieszkania. - dodał Nejc.
- Ty też byś mógł.
- Ja? Ja jestem panem swojego życia, kochany. - zaśmiał się. - Zero miłości, zero związków, czysty seks. - poruszał brwiami.
- Nie chcę nic mówić, ale pan życia stanął właśnie w psie odchody. - powiedziałam ledwie tłumiąc w sobie śmiech.
- Cholera...
***
- To cześć Julka! - krzyknęli chórem i pomachali mi na odchodne.
Spędziliśmy ponad dwie godziny na gadaniu oraz piciu soku, choć większość z nich starała się namówić mnie na postawienie im piwa. Gdyby nie ich napięty grafik na jutro i mój drugi dzień w nowej pracy, to z przyjemnością kupiłabym im nawet po dwa.
- O czym myślisz? - zagadnął Jurij.
- Słucham? - wyrwał mnie z zamyślenia, więc byłam trochę zdezorientowana.
- Pytałem o czym tak myślisz. - uśmiechnął się.
- O wszystkim, o niczym, ogólnie tak.
Między nami nastała cisza, przerywana dźwiękiem przejeżdżających aut i rozmowami przechodniów. Uparł się, że odprowadzi mnie do domu, choć wcale go o to nie prosiłam.
- Muszę jeszcze zrobić małe zakupy, więc tutaj musimy się pożegnać. - przystanęłam przed pierwszym lepszym sklepem spożywczym. Tepes zatrzymał się naprzeciwko i spojrzał na mnie z ukosa. - No co?
- Ładnie wyglądasz. - zaśmiał się.
- I tylko to?
- Ładnie wyglądasz z okruszkami czipsów we włosach. - poprawił się.
Natychmiast poczochrałam włosy w celu pozbycia się ów okruszków, potrząsnęłam energicznie głową.
- Już? - skinął głową. - To do jutra, Jurij. - powiedziałam.
- Cześć, mała. - strzeliłam go w tył głowy, gdy się odwrócił, a on jedynie głośno się zaśmiał i machnął ręką na pożegnanie.
Stałam w tym samym miejscu jeszcze przez chwilę, a potem weszłam do sklepu. Najwyższa pora zacząć życie w Słowenii, a żeby tak było - trzeba zapełnić lodówkę.
Po kwadransie opuściłam sklep z dwoma torbami zakupów i ruszyłam w stronę swojego osiedla. Droga minęła szybko. Bardzo szybko. Ale głównie dlatego, że większość czasu spędziłam na myśleniu o brunecie, który nie pawał dzisiejszego dnia sympatią w stosunku do mojej osoby. Był dziwny, inny, trochę odstający od reszty. I choć Jurij uprzedzał rano, że miewa jakieś problemy, a chłopcy powiedzieli, że nie ma się czym przejmować, to jednak nie byłam w stanie by puścić dziwne zachowanie Prevca w niepamięć.
- Przepraszam. - powiedział męski głos zaraz po tym, jak szturchnął mnie łokciem. - O Boże..
- Też miło cię widzieć. - syknęłam.
- Cofam przeprosiny. - warknął. - Nie przepraszam. Żegnam.
- Humorki Petera Prevca mnie nie obchodzą, więc daruj sobie swoje kąśliwości i wszelakie głupie odzywki.
- A mnie nie obchodzi, co o tym sądzisz. - odparł i tak po prostu odszedł.
Zapowiadało się całkiem ciekawie..
Od autorki:
Na końcówce zgubiłam gdzieś wenę, chyba została w drodze z kuchni do pokoju, gdy poszłam po kanapki :D
Jednakże mam nadzieję, że Wam się podoba i nie zawiodłam na starcie!
Dziękuję za wszystkie komentarze pod prologiem, jesteście Kochane ;*
*odsyłam do głosowania w ankiecie*
Buźka! ;*
- Też miło cię widzieć. - syknęłam.
- Cofam przeprosiny. - warknął. - Nie przepraszam. Żegnam.
- Humorki Petera Prevca mnie nie obchodzą, więc daruj sobie swoje kąśliwości i wszelakie głupie odzywki.
- A mnie nie obchodzi, co o tym sądzisz. - odparł i tak po prostu odszedł.
Zapowiadało się całkiem ciekawie..
Od autorki:
Na końcówce zgubiłam gdzieś wenę, chyba została w drodze z kuchni do pokoju, gdy poszłam po kanapki :D
Jednakże mam nadzieję, że Wam się podoba i nie zawiodłam na starcie!
Dziękuję za wszystkie komentarze pod prologiem, jesteście Kochane ;*
*odsyłam do głosowania w ankiecie*
Buźka! ;*
PIERWSZY KOMENTARZ POZDRAWIAM SŁOWEŃCÓW!
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to bardzo fajnie, że już dodałaś pierwszy rozdział, bo prolog mnie bardzo zaciekawił.
Już polubiłam Julię. Taka stanowcza, konkretna dziewczyna :)
Chłopcy ze Słowenii, jak zawsze pełni humoru. A Jurij chyba coś nam naszą Julęczkę podrywa, no no no 8)
Peter..właśnie, Peter. Coś mu się stało, jakiś dramat w życiu? Był bardzo nieprzyjemny i ogólnie pałało od niego złą energią. Jeszcze ta ręka..Błagam, niech nie chodzi o to bo się załamię!
Do następnego:) Dużo weny:)
Wiesz, gdzie trafić :)
Pozdrawiam, Alexandra.
Po tak intrygującym prologu, ten rozdział był wręcz wyczekiwany przeze mnie z podwójnym zniecierpliwieniem!
OdpowiedzUsuńCzekałam, a oczekiwania cały czas rosły... Przyznam, że nie zawiodłam się, kochana. ;*
Po pierwsze, Jula to niezwykle barwna postać. Już pałam do niej sympatią! ♥ Aaa i spodobała się Jurijowi. :D Łohoho. :D
W ogóle, faceci ze Slowenia Team są nieźli. :D haha ♥
Ale Peter... No właśnie... Peter... Co z nim? ;/ Co się stało? ;/
Jejku! Znowu rozbudziłaś niezwykle apetyty!
Chcę już następnego! ;**
Jestem naprawdę pod wrażeniem, bo to kolejna świetna historia w Twoim wydaniu ^^ Powiem szczerze, że nie jestem fanką Słoweńców, ale potrafiłaś mnie zainteresować :) Już na starcie spodobała mi się postać Julii. Dziewczyna, która wie, czego chce, taka konkretna. Peter... Tutaj mam dylemat. Co takiego musiało się u niego wydarzyć? Jestem pewna, że dalej będzie baaardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńBuziaki kochana :**
PS. Mogłabyś informować mnie o kolejnych rozdziałach? Chociaż tutaj chciałabym być bez tak dużych spóźnień ;)
Brak słów! Po prostu świetny ;) Julia pokazała, że wie czego chcę, konkretna. Zastanawia mnie zachowanie pana nietykalnego.... co tam mu się przydarzyło? Zaciekawiłaś mnie tym baaardzo! Cały czas myślę o co tutaj chodzi, jeżeli o to Ci chodziło to Ci jak najbardziej wyszło. Z niecierpliwością czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, weny i buziaki ;*
Do następnego ♥
Świetny rozdział . Nie przepadam za Słoweńcami , ale widzę , że zapowiada się bardzo ciekawie . Mam nadzieję , że powiadomisz mnie o kolejnym rozdziale . Ja natomiast zapraszam na kolejny rozdział do mnie http://niezostanieszsama.blogspot.com/2015/03/rozdzia-6-rywalizacja.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :* Buziaki
Przybyłam do ciebie i z wielką ochotą oznajmiam, że zostaje tu na dłużej! Po pierwsze ze względu na Tepesa, do którego mam wielki sentyment, po drugie po piszesz o Słoweńcach, a po trzecie bo po przeczytaniu prologu i rozdziału, zdecydowanie mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńJulka dostała pracę, trochę przy pomocy Jurija(i jak tu nie kochać chłopaka?). Dziewczyna wprowadza swoje rządy, ale myślę, że skoczkom aż tak bardzo nie będzie to przeszkadzać. Początki są trudne i myślę, że Julka chce pokazać się od jak najlepszej strony. Zresztą mam wrażenie, że większość i tak ja polubiła ;)
W szczególności Jurij. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że tą dwójkę połączyła jakaś więź. Ale ślub to zdecydowanie za szybko ;) hehe
Jedyne co mnie zaniepokoiło to dziwne zachowanie Petera. Nie był miły, ba, jego zachowanie naprawdę mi się nie podobało! I zastanawiam skąd wynikała ta niechęć do dziewczyny.
Cudnie się zaczyna ;) Czekam więc niecierpliwie na następny rozdział.
Pozdrawiam ;*
Lubię takie stanowcze dziewczyny, które wiedzą co chcą w życiu. Podoba mi się też taki tajemniczy Peter. Nie wiem dlaczego, chyba lubię niegrzecznych chłopców xd Wracając do twojego opowiadania zakochałam się w nim. Fajnie, że to właśnie Morgi jest jej 'bratem despotą'. Po za tym Jurij jest słodki i pomógł jej dostać pracę co sprawia, że jeszcze bardziej go uwielbiam.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, bo po takim początku można spodziewać się wszystkiego <3
PS jeśli mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach byłoby świetnie ;)
Piszesz super, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;) coś czuje, że się wciągnęłam ^^ ciekawe, co się dzieje z Peterem...
OdpowiedzUsuńNiech Peter się zmieni... Niech zrobi się miły i fajny...
OdpowiedzUsuńWciągnęłam się w opowiadanie i czekam na kolejny rozdzaił
Hahaha, nie powinnam się śmiać ale końcówka naprawdę mnie rozbawiła: "- Cofam przeprosiny. - warknął. - Nie przepraszam. Żegnam." xD
OdpowiedzUsuńCzuję że w następnym rozdziale sporo się będzie działo.. aż iskrzy między tą dwójką! Peter taki bad boy trochę :D Jego skrytość i arogancja(?) muszę przyznać że mnie zaintrygowały i możesz być pewna że będę tutaj częstym gościem! :* Tepes zdaję się być przeciwieństwem Petera ale zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie <3 Zresztą zawszę miałam do niego słabość, naprawdę fanie go tutaj przedstawiłaś :) Główna bohaterka jest zdecydowana i wie czego chcę jednak ma poczucie humoru i chyba złapała z chłopakami wspólny język.. ale co się dziwić że fajna jak z rodu Morgensternów :D
Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie na: http://iwishyoulongflights.blogspot.com/ ;*
Okej, powiem szczerze, że trafiłam przypadkiem, niezbyt przekonana, ale jednak jestem, zaciekawiona, zaintrygowana i oczarowana *-*
OdpowiedzUsuńJurij i reszta są po prostu bezbłędni i niech tacy pozostaną do końca ;D
Ale Prevc... Jego humory - bąbelki poszły do główki, czy coś po prostu się dzieje? I ta ręka... Kurczę, chyba nieciekawie. Powinien się dać zbadać, ale co ja tam wiem, jestem tylko czytelniczką :)
Pozdrawiam :*
Wesołych Świąt!
PS.informuj mnie http://przedtem.blogspot.com :)
O mamusiu, genialne to :) Zostaję tutaj do końca i dodaję bloga do obserwowanych.
OdpowiedzUsuńMimo iż nie pałam sympatią do Słoweńców, a szczególnie do Prevca, to muszę przyznać, w sumie to z bólem serca, że podobają mi się charaktery skoczków. Są tacy swojscy :)
Trzymam kciuki za Julkę, żeby dała radę i dowiedziała się co tak naprawdę dręczy Petera. No i żeby praca była dla niej lekka i przyjemna z tą bandą dzikusów, jak określił ich trener :)
Czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny oraz wesołych świąt :*
Choć nie przepadam za Słoweńcami a tym bardziej za Peterem, to jednak ujęłaś mnie tym i zostaję :) Prevc był chamski. Bardzo chamski. Jurij (zapomniałam, on jest akurat okey xD) szukaj sb dziewczyny chyba że na starość z kotem i nartami przy kominku zostaniesz :D No i czo? Rozwalił mnie tekst "Nie przepraszam. Żegnam". Rozwaliłaś system xD Pozdrawiam i weny (nie chodź już w trakcie pisania do kuchni :D )
OdpowiedzUsuńChoćbym umierała z głodu to już nigdy więcej nie pójdę po jedzenie w trakcie pisania! Jak umrę z głodu to w testamencie zapisze Ci tego bloga, bo to Ty mi zabroniłaś chodzić do kuchni! :D
Usuńzajebiste
OdpowiedzUsuń