sobota, 4 kwietnia 2015

dwa; to zupełnie normalni ludzie.

Dzień zapowiadał się dość przyjemnie. Wiosna dawała o sobie znać poprzez śpiew ptaków, szerzącą się zieleń i pierwsze pąki na drzewach. Idąc przez park napawałam się tym widokiem, a grająca w słuchawkach muzyka sprawiała, że zapominałam gdzie i po co zmierzam. Na placu zabaw aż przepełniało się od dzieciaków, które bawiły się na każdej możliwej atrakcji i radośnie śmiały się wniebogłosy. Czasami chciałoby się powrócić do czasów dzieciństwa, mieć za problem jedynie to w co danego dnia ubrać lalkę barbie albo co odwalić, by zrobić rodzicom psikusa. Byłoby to o niebo lepsze od aktualne udawania się do pracy, by spotkać grupkę wesołych, przyjaznych chłopaków i jednego, dziwnego Prevca..
***

Pukanie do drzwi oderwało mnie od lustrowania kartoteki Jurija Tepesa i nakazało powiedzieć głośne proszę. Odrzuciłam daną rzecz na resztę teczek, które zostały mi do zapoznania się. Drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się sam trener z krzywym wyrazem twarzy, trzymający się za kolano.
- Umieram. - jęknął, siadając na kozetce. - Zrób coś z tym, bo zaraz zwariuję. - dodał, pocierając bolące miejsce.
- Co się panu stało? - zapytałam, kucając przy mężczyźnie.
- Ci chłopcy mnie kiedyś wykończą. - powiedział. - A żona mówiła żeby dać sobie spokój, by zwolnić miejsce jakiemuś młodemu, silnemu facetowi. Au! - zawył, gdy mocniej ucisnęłam jego kolano. - Staremu dziadowi skakanki się zachciało. - pokręcił głową pocierając oczy. 
- Skakał pan na skakance? Naprawdę? - na samo wyobrażenie tej sytuacji musiałam powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem. - Zaraz posmaruję panu maścią przeciwbólową i powinno przejść, ale jeśli nie to jedynie operacja pana ratuje. - pokręciłam nosem, podchodząc do szafki i uśmiechając się pod nosem.
- Operacja? - zapiszczał.
- Nadetną panu bolące miejsce, z którego wyleci trochę zebranej ropy..
- Już, już, wystarczy. - przerwał mi wypowiedź. - Cholera by wzięła tego, co skakanki wymyślił! 
- Nikt nie kazał panu na niej skakać. - stwierdziłam.
Odkręciłam żel na obrzęki, po czym kucnęłam i odsłoniłam kolano pana Janusa. Myślałam, że wyjdzie z siebie, gdy poczuł zimną maź na ciele. Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że taki duży facet może wyć z zimna zmieszanego z bólem i to przez skakankę.. 

***

Trening na dworze był dziś zdecydowanie dobrym pomysłem, gdyż pogoda dopisywała, a i humory nie były najgorsze. Tepes wraz z Jernejem kopali między sobą piłkę, reszta siedziała na trawie i opowiadała proste, ale jakże głupie kawały. Biedny trener Janus stwierdził, że jego asystent da sobie radę i zapanuje nad chłopakami, dlatego poszedł do domu z bolącą nogą, ale mylił się i to bardzo. Nierozgarnięty asystent stał nad chłopakami i ledwie co radził sobie z powiewającymi kartkami, a co mówić o grupie dziesięciu facetów. Zgasiłam w popielniczce swojego największego wroga, a przyjaciela zarazem i udałam się w stronę mężczyzn. Powiedzmy sobie, że miałam taki zamiar, bo po kilku metrach przystanęłam i szukałam znajomego mi głosu. Tylko jedna osoba miała ironiczny, denerwujący, a zarazem tajemniczy głos. Rozejrzałam się bardziej i wtedy dostrzegłam go, jak siedział na schodach za krzakami i rozmawiał przez telefon. Odległość była zbyt duża dlatego słyszałam piąte przez dziesiąte, ale zrozumiałam coś o biciu, wyzwiskach i matce. Matka biła Petera? Nie, to byłoby głupie. Przecież facet miał ponad dwadzieścia lat! Zerwałam się z miejsca, gdy skończył swoje połączenie i wstał, by wyprostować kości. Odetchnęłam z ulgą, że mnie nie zauważył, bo znów czepiłby się o byle co i odstawiał humorki. 
- Nie ładnie jest podsłuchiwać. - usłyszałam jego głos, gdy przechodził obok.
- Nie podsłuchiwałam. - odparłam. - Po prostu za głośno mówiłeś. 
- Jasne. - parsknął. - Pewnie ci z AZN'u przysłali cię na przeszpiegi do nas, prawda? - wysyczał. - Niewinna siostra pana Morgensterna tak nagle chce robić karierę w Słowenii i nie ma to żadnego związku z tym, że w minionym sezonie byliśmy od was lepsi? Że lepiej dogadywaliśmy się z trenerem, resztą sztabu i między sobą?
- Co ty pieprzysz, Peter?
- Zajmij się swoimi porąbanymi koleżkami z Austrii, a od nas się odczep, bo jak tylko się dowiem, że Austriacy jakimś cudem dowiedzieli się o nas wielu rzeczy, to będzie z tobą źle. - warknął, wymierzając w nią palcem.
- Masz za dużą wyobraźnię i strasznie się panoszysz, wiesz? Nie każdy człowiek na świecie jest dwulicową małpą, więc schowaj swoją wyższość do kieszeni i weź się w końcu za treningi, bo z tego co mi wiadomo to twoja dyspozycja leży i kwiczy, Prevc.
- O proszę. - zaśmiał się. - Ktoś tu jeszcze tyłka nie zagrzał, a już się rządzi.
- Radziłabym stosować się do moich poleceń, gdyż chcesz czy nie, jestem twoją przełożoną. - uśmiechnęłam się przez zęby. - I jeszcze jedno. - zrobiłam taktowny odruch palcem wskazującym. - Problemy prywatne załatwiaj poza treningami, bo nikt nie ma ochoty i czasu, by patrzeć i słuchać twoich rozterek życiowych. - dodałam. - A teraz dziękuję za uwagę i zapraszam na zbiórkę.
Odeszłam, zostawiając go w tym samym miejscu i patrzącego na mnie z otwartymi ustami. Jeśli myślał, że przestraszę się jego słowami, czy też zachowaniem to grubo się pomylił. Nie przyszłam tutaj, by być obiektem Petera Prevca do wyżywania emocjonalnego. Zamierzałam pracować tutaj na tyle, na ile mnie stać i żadne jego starania, by podciąć mi skrzydła, nie przejdą mi obojętnie.
- Panowie, co to za obijanie jest? - zapytałam, siadając obok znudzonego Nejca.
- Trener nam zginął. - mruknął leżący obok mnie chłopak.
- Trener poszedł do domu z bolącym kolanem. - powiedziałam. Zaśmiali się. - Facet nie ma dwudziestu lat, a wy każecie mu skakać na skakance!
- Sam chciał. - powiedział obudzony Jurij.
- Opowiedzcie całą historię, bo pocieszycielka ludzi zapewne chce znać wszystko. - odezwał się wiecznie naburmuszony chłopczyk.
- Ktoś coś mówił? - zapytałam, rozglądając się po bokach.
- Kto się ze mną ściga? - zapytał znudzony Robert. - No ej no, pobawcie się ze mną.. - jęknął, gdy nikt nie odpowiedział na jego pytanie. - Nejc?
- Sorry stary, ale.. Ale rodzice z Włoszech wracają i muszę mieć siłę na regenerację swoich mięśni. - odparł.
- Przecież twoi rodzice nie byli we Włoszech. - powiedział zdziwiony Jurij.
- Zamknij się, Tepes.
- Rajciu.. A ty się ze mną pobawisz, Jurij?
- Spadaj. - mruknął.
- Ja się z tobą pobawię. - powiedziałam spoglądając na znudzonego chłopaka. Jego oczy zrobiły się wielkie niczym guziki, a twarz od ranu się rozweseliła. - Cztery kółeczka, migusiem! - krzyknęłam. Jęknął. Cała reszta zaczęła chichotać pod nosem, więc nie mogłam zostawić tego bez komentarza. - Ja bym się na waszym miejscu nie śmiała, bo na was czeka sześć. - odparłam opierając się o płotek i wyciągając nogi. Słońce przyjemnie dzisiaj grzało, więc postanowiłam, że chociaż przez chwilę skorzystam z takiej pogody.
- No chyba sobie kpisz. - jęknął Nejc podnosząc się z ziemi.
- Jeszcze słowo, a będziesz miał siedem kółek. Do dzieła panowie!
Nie zdążyłam mrugnąć, a oni już wystartowali. Pokiwałam głową z uznaniem dla samej siebie, bo fajnie jest mieć władzę na grupką dużych dzieci.
Jako pierwszy zakończył Prevc. Chłopak miał cholernie dobrą kondycję, zdążył wyprzedzić nawet biednego Roberta, któremu nakazałam zrobić tylko cztery kółka. Zdziwiło mnie to, że runął na trawę obok mnie i nie zgrywał wielce niedostępnego panicza, który ma kuku na muniu.
- Mogę przyjść po treningu na masaż? - zapytał.
WOW.
 - Jasne. - mruknęłam bawiąc się zerwanym pękiem stokrotek.
I na tym skończyła się nasza wymiana zdań. Ja wstałam, by podejść do zmęczonych chłopaków. On leżał i patrzył się w niebo. A potem kontynuowałam plan, jaki na dziś miał zapisany pan Janus, czyli skakanie przez płotki i pomiar czasu na sześćdziesiąt metrów. Przyznam szczerze, że ta praca wydawała mi się coraz fajniejsza...

***

- Jesteś cudotwórcą! - powiedział Tepes zakładając koszulkę. - Ręce, które leczą. - zaśmiał się. 
- Skończ się podlizywać, bo zaraz będą ręce, które biją. - odparłam.
- Wiesz... Nie miałbym nic przeciwko! - powiedział, za co dostał ode mnie w głowę zmiętą kulką papieru. - Wiszę ci dobrą kawę za ten masaż. 
- Przestań, taka moja praca.
- W takim razie wiszę ci kawę za ten masaż, który jest tylko twoją pracą. - puścił mi oczko, po czym wyszedł cicho zamykając drzwi. A ja? A ja stałam jak skończona idiotka i patrzyłam w punkt, w którym stał jeszcze przed chwilą. Bo jakby nie patrzeć, to Jurij był.. 
- Proszę! - przewróciłam oczyma, gdyż ktoś przerwał moje gadanie z samą sobą. - Wchodź. - posłałam Peterowi spojrzenie i odszukałam jego teczki. - Co jest? Boli cię ręka? - podeszłam do niego i usiadłam na stołku.
- Chyba nadwyrężyłem sobie bark. - pomasował się po danej części ciała , krzywiąc się przy tym.
- No to zdejmuj koszulkę. 
- Poprzedni fizjoterapeuta masował mnie przez ubranie.
- Takie bajki możesz opowiadać nowicjuszom, wiesz? Rozbieraj się. 
- Nie. - mruknął. 
- Peter, jak mam ci pomóc, gdy stawiasz opór przy zwykłym rozebraniu się? 
Chwila ciszy i kilka spojrzeń. Najbardziej krępujący moment w życiu. Po chwili chłopak zmienił zdanie i nieśmiało podciągnął koszulkę w górę. Zaniemówiłam. I to nie z powodu brzucha, który był cholernie dobrze wyrzeźbiony. Zaniemówiłam, bo większość jego ciała była posiniaczona...

Od autorki:
Nic dodać, nic ująć, rozdział okazuje się totalną klapą..
Przepraszam za to, ale zbierałam się do tego rozdziału od wtorku i ciągle coś mi przeszkadzało. Dziś znalazłam chwilę, by go dokończyć, ale błędów już nie miałam siły sprawdzać. 
Jutro albo pojutrze pojawi się Epilog na "Nie możesz być wszystkim dla każdego", kolejny na tym blogu pojawi się o wiele szybciej! 
Zapraszam tutaj: http://jegospojrzenie.blogspot.com/. W rolach głównych Maciek Kot, Krzysiek Biegun, Krzysiek Miętus, Bartek Kłusek i Klemens Murańka!  

Wesołego jajka, moje drogie ;* 

8 komentarzy:

  1. Jesteś cudowna *.* Ten rozdział jest wspaniały i nie ma się co czepiać ;p Biedny Janus xd Zachciało mu się przez skakankę skakać :D Peter jest irytujący. Nie stop-bardzo irytujący... Ja nie ogarniam chłopaka... Prosi o pomoc, ale koszulki nie chce ściągać... Ale no, Julka jest ich fizjo, tak? To powinien przynajmniej z nią być szczery... No bo w końcu to ona ma się z nimi najbliżej (jakkolwiek to brzmi)... Powinien powiedzieć o co chodzi, bo kurczę to jest coraz bardziej niebezpieczne... Czeeekam na tą ich rozmowę i mam nadzieję że Peter nie zbyje ją coś typu "Nie twoja sprawa" czy "Nieważne"...
    Czeeekam tak bardzo <33 Ja się nie obrażę jak dziś dodasz, naprawdę ;3
    Także wesołych Świąt i ja wszędzie i zawsze przeczytam (czasem się może zdarzyć że komentarza nie dodam, no ale rzadko)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, Janus wiekiem nie grzeszy, ale może jest młody duchem, to stwierdził, że sobie poskacze, czy coś. W każdym razie powinien trochę uważać.
    Jurij taki czaruś, że łomamuńciu.
    Co do Petera, bardzo mi się nie podobają te siniaki. Co to ma być? Dlaczego? I co dalej? I lepiej, żeby jej nie zbywał. Czekam na kolejny!

    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyzby ktos sie znecal nad Prevcem?! O.o Madafaka, dzieje sie, oj dzieje sie...

    Cos mi sie zdaje, ze Julia wpadla w oko Jurijowi :) Ciekawe co z tego wyniknie...

    Czekam na nowy rozdzial.

    Pozdrawiam serdecznie i zycze duzo weny oraz wesolych swiat :*

    PS: Zapraszam na nowosc na skoczna-historia-o-milosci.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejku..!
    Nie myliłam się z tą ręką! Ktoś się znęca nad Prevem?! Matko jedyna, jak tak można?

    Jurij chyba podryw na tę naszą Julkę, ulalala. :)

    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy rozdział, strasznie lubię czytać to opowiadanie ;) Przyznam, że nie myślałam o tym, że prawdopodobnie ktoś będzie się znęcał nad Peterem D:
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Melduję się ^^
    Jezu, ktoś się znęcał nad Peterem? O.o Zamurowało mnie... Chociaż, nie ukrywam, jest jak dla mnie lekko podejrzany. Przecież Julia chciała mu tylko pomóc... Jurij po prostu uroczy :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Ahoj! Komentuję nareszcie i tutaj. Nie będę owijać w bawełnę i powiem ci od razu, że za Peterem zbytnio nie przepadam. Za to za resztą Słoweńców a i owszem. Do tego tutaj są tak świetnie przedstawieni (szczególnie Tepes i Kranjec), że aż chce się czytać. Mimo Prevcowych ekscesów jest tu tak pozytywnie, że aż się przyjemnie robi. Tego, że kocham twój styl pisania, to chyba ci przypominać nie muszę, co? Zostaję na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej!
    Przyznam szczerze, że nie dopuszczałam do siebie myśli, że Peter i Cene, mogą być ofiarami przemocy domowej.
    Może jakieś myśli były, ale myślałam, że jakieś załamanie chwilowe popada lub wybrał złe towarzystwo.
    Powinien porozmawiać z Julią. No dobra, może jej nie ufać, ale sam sobie z problemami nie poradzi.
    Mimo, że przez ten rozdział prawie się nie popłakałam, były momenty, przez które uśmiech z twarzy mi nie schodził.
    Goran i skakanka XD Biedaczek, zapomniał, że nie jest już taki młody.
    Czekam na następny rozdział i weny życzę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń