wtorek, 12 maja 2015

dziewięć; coraz lepiej...

Wczorajszy wieczór zakończył się kolacją w towarzystwie Petera oraz długim posiedzeniem do białego rana przy winie i życiowych opowieściach. Staraliśmy się poznać, dowiedzieć czegoś o swoich osobach, bo praktycznie wiedzieliśmy o sobie tyle co kot napłakał. Szczerze powiedziawszy jego osoba była naprawdę barwna, a opowieści z dzieciństwa ukazywało go jako sympatycznego chłopca, który zjadł by ostatnie okruszki z ziemi, by nie zmarnować jedzenia. Podobno miał udane dzieciństwo, a kiedy zaczął trenować skoki był szczęśliwy do granic możliwości. Jednak historia jego rodziny nie była aż tak przyjemna. Ciężko było mi słuchać wspomnień o jego rodzicach i patrzeć jak z trudem powstrzymuje łzy. Bo tak naprawdę kiedyś wszystko było najnormalniej w świecie dobrze, a teraz zepsuło się wszystko i raczej nie da się tego naprawić.
- Gotowa? - zapytał cicho wchodząc do mojego pokoju i siadając na łóżku. Tym samym wyrwał mnie z zamyślenia i powtórzył pytanie, gdy zobaczył moje zdezorientowanie.
- Kiedy wszedłeś do środka? - odpowiedziałam pytaniem tuż po przytaknięciu na jego pytanie.
- Hasasz po innych planetach, że nawet nie wiedziałabyś kiedy cię okradli. - zaśmiał się. - Przed chwilą przyjechaliśmy. Cene czeka w samochodzie. - spoważniał. Jednak zaczął się śmiać się ze mnie, gdy na siłę chciałam zapiąć swoją torbę. - Napchałaś tam masę kożuchów, czy co? - zapytał wyrywając mi torbę i powoli dopinając ją. Następnie zarzucił ją na swoje ramie i postukał palcem w policzek, bym odpłaciła mu za to buziakiem. Parsknęłam tylko i wyminęłam go, po czym ubrałam trampki, złapałam klucze wraz z telefonem i byłam gotowa do wyjścia. - Zapamiętam to sobie. - mruknął przechodząc obok mnie, a ja zamknęłam drzwi zaraz za jego zgrabnym (to musiałam przyznać) tyłkiem.
Przed blokiem faktycznie stało auto Słoweńca, a obok niego stał młody chłopak, na oko szesnastolatek. Bawił się z psem, który zimuje przed blokiem dzień i noc, lecz przestał gdy zauważył swojego brata i mnie.
- To jest właśnie Julia. - powiedział starszy Prevc i wskazał na mnie, a młodszy wytarł rękę w spodnie i podał mi ją.
- Cene. - wyszczerzył się.
- Julia. - odparłam. - Miło mi cię poznać, Cene.
- Mi jeszcze milej. - zaśmiał się. - Po tylu opowieściach Petera w końcu mam okazję cię poznać. - puścił oczko bratu, który piorunował go wzrokiem. Miałam ochotę zapytać co takiego słyszał na mój temat od swojego brata, ale stwierdziłam, że zostawię to sobie na potem i zapytam go o to podczas pobytu nad jeziorem. Uległam namowom Petera w sprawie integracji z Cene i zgodziłam się na kilkudniowy wyjazd nad jezioro do domku dobrego przyjaciela Petera.  Zamieniliśmy kilka zdań między sobą, Peter zajął się wstukiwaniem w nawigację odpowiedniej lokalizacji i wyjechaliśmy spod bloku z piętnastominutowym spóźnieniem, a czekało nas dobre trzy godziny jazdy.

****
- O Boże, ale mnie boli tyłek. - jęknął Cene przestępując próg domku letniskowego i rzucając torbę na sam środek korytarza. - Tyle razy cię prosiłem; zmień w końcu tego grata to nadal nim jeździsz i obijasz sobie pośladki. - wywrócił oczyma kierując słowa do swojego brata. 
- Wracasz do domu na piechotę. - powiedział. - Albo busem. Tylko nie dzwoń mi potem, że mam po ciebie przyjechać, bo bolą cię pośladki. - zaśmiałam się z wymiany zdań między braćmi, a ci spojrzeli na mnie i również zaczęli się śmiać.
- Wiesz co, Julka? - zapytał młodszy Prevc i objął Petera ramieniem. - Peter to pewnie po ślubie ci takie lamborghini kupi, że głowa mała. - zawył. - Taki Morgenstern i jego najnowszy mercedes będą mogły się schować, prawda bracie? - klepnął go z całej siły w plecy, na co ten omal nie wypluł swoich płuc i wytrzeszczył zdenerwowane oczy. 
- Zamknij się. - syknął. 
- Co? Co tam mruczysz? - udał, że nie słyszy. - Aa, mówisz, że Julka ci się podoba?
- Nie idioto. - odparł. - Pan z najnowszym mercem to brat Julii. 
- Pierdzielisz! - wrzasnął, za co Peter spiorunował go wzrokiem i strzelił w głowę. Chyba nie trawił przekleństw z ust swojego brata, ale powinien był wyluzować. Sam potrafił opisać jedną osobę całą wiązanką przekleństw, więc uczyć go dobrych manier nie powinien. - Morgi to twój brat? 
- Owszem. - powiedziałam. 
- Nie dość, że ładna, zgrabna, fajna i zadbana to jeszcze jej bratem jest najlepszy skoczek jaki tylko może być! Ale jazda, o cholera! 
- Cene! - upomniał go Peter. 
- No co? Trafiła ci się jak ślepej kurze ziarno, więc daj się nią nacieszyć. 
- Idź się przebierz, bo idziemy na plażę. - powiedział. 
- Dlaczego zmieniasz temat? - zapytał Cene. 
- Bo chyba musiałeś się o szybę walnąć jak spałeś w aucie, że gadasz takie głupoty. - Peter schylił się po jego torbę i wcisnął mu ją w ręce. - Tam jest łazienka. Lecisz się przebierać i idziemy. - rozkazał. Chłopak posłał mi jeszcze rozentuzjazmowane spojrzenie i zniknął za drzwiami, a Słoweniec pokręcił głową i delikatnie się uśmiechnął. - Przepraszam cię za niego. - powiedział. 
- Nie ma za co przepraszać. - machnęłam ręką. - Fajny z niego chłopak.
- Mówisz tak, bo go jeszcze nie znasz. 
- Może być gorzej? 
- Sama ocenisz. - stwierdził. - Poczekaj jeszcze trochę, a na pewno zafunduje ci zabawę w tygryska. - zaśmiał się udając się w stronę kuchni. 
- W tygryska? - rozłożyłam ręce. - Co to jest w ogóle? - udałam się za nim do pomieszczenia..

****

Peter bawił się na całego w wodzie razem ze swoim bratem i jakimiś chłopakami, którzy mieszkali w domku obok. Natomiast ja leżałam na kocu i korzystałam ze słonecznych promieni. Przebrawszy się w strój, zdziwiłam się, że jestem aż tak bardzo blada. Wyglądałam jakbym była jakimś Eskimosem, który wiecznie chodzi w kożuchu albo anemiczką.
- Aaaaa! - wyrwało się z mojego gardła, gdy poczułam, że odrywam się od ziemi i ląduję na plecach Petera. - Puszczaj mnie! - walnęłam go w plecy, lecz tylko się zaśmiał i podążał ze mną w stronę wody. - Peter, puuuuuuszczaj! - błagałam. 
- Ani mi się śni. - powiedział. - Szybciej się opalisz, gdy trochę zmoczysz to swoje cielsko. - zaśmiał się, a ja ponownie uderzyłam go w plecy. - Przestań mnie bić, bo za którymś razem złamiesz sobie tę rękę. 
- Już ty się o moją rękę nie martw, Prevc. - warknęłam. - Puszczaj mnie. - pisnęłam na widok wody, która sięgała Słoweńcowi już do łydek, a on wciąż brnął dalej. 
- Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. - zaśmiał się szyderczo i przerzucił mnie sobie na brzuch. Moje spojrzenie błagało o wolność i  litość, i gdybym mogła nim zbawić cały świat to zapewne by mi się udało. Prevc powoli rozluźnił uścisk, a ja poczułam jak zsuwam się na dół i palcami dotykałam wody. 
- Peter, no proszę cię... - zrobiłam smutną minę niczym mały, zbity pies i zerknęłam na niego. Jego wyraz twarzy nadal bił rozbawieniem i wiedziałam, że to ja mam na niego taki wpływ. Rozliczę się z nim za to, ale na neutralnym gruncie, gdy nie będę czuła wody na swoich nogach i gdy nie będę w jego ramionach, w którym wszystko może mi się stać. Jednak zdziwił mnie fakt, że po chwili powoli odstawił mnie na własne nogi i gdy chciałam odejść, złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął ku sobie. 
- Chciałem zobaczyć jak wyglądasz, gdy ktoś się nad tobą znęca psychicznie. - zaśmiał się. - Tak jak ty na nas podczas treningów.
- Aż tak ci ze mną źle? - udałam obrażoną i wyrwawszy dłoń z jego uścisku, założyłam dłonie na piersiach. - Nikt ci nie każe być w mojej grupie. Zawsze możesz poprosić o przeniesienie i ćwiczyć indywidualnie albo z kadrą B. Ale wiesz, Peter? Przykro mi, że właśnie tak odbierasz..... - nie dane było mi dokończyć, gdyż jego usta zamknęły moje. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, a on to odwzajemnił i nadal kontynuował chwilę czułości. Bardzo szybko zapomniałam o tym, ze jeszcze chwilę temu chciał mnie zatopić w wodzie. Teraz liczyła się dana chwila, która przysporzyła mojemu brzuchowi stado motyli, a rozumowi atak głupawki. Gdyby ktoś powiedział mi kilka tygodni temu, że ja i Peter Prevc stalibyśmy dziś w wodzie i się całowali to nie uwierzyłabym za Chiny ludowe. 
- Powinnaś częściej tyle gadać. - szepnął, powoli oddalając się od moich ust. Odrobinę mnie to speszyło i spuściłam głowę w dół, ale  chłopak po chwili ujął mój podbródek i nakazał na siebie spojrzeć. - Czy ty się zarumieniłaś? - spojrzał na mnie badawczo, a ja od razu zaprzeczyłam. Oczywiście, że mi nie uwierzył i nic nie zanosiło się na to, by to zrobił. - A ja już myślałem, że nie ma mocnych na pannę Morgenstern. - zaśmiał się. 
- Cóż...
- W sumie to już niedługo panią Prevc. - mówiąc to, złapał mnie za prawą dłoń i pogładził po niej, znacząco patrząc na widniejący pierścionek. Myślałam, że spłonę przed nim żywym ogniem. Jeszcze nigdy żaden chłopak nie przyprawiał mnie o takie emocje jak Peter, a ja najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam jak zareagować. Chłopak skradł mi jeszcze szybkiego całusa nim dostał piłką od swojego brata, który stał na brzegu i chichotał, a jego nowi koledzy śpiewali dziwne rymowanki o zakochanych. - Obowiązki wychowawcze wzywają. - parsknął śmiechem, opierając się o moje czoło. Skinęłam głową i trzymając się za rękę ruszyliśmy w stronę Cene, który zaczął oddalać się gdzie pieprz rośnie, bo Peter miał w swoich oczach chęć mordu. 

****

- Julka, wystarczy tych pomidorów? - jęknął młodszy Prevc znad deski z warzywami, ja zacmokałam i pokręciłam głową. - Zamierzasz narobić pomidorowej dla całego świata? - przewrócił oczyma. 
- Nie chce mi się kroić tego cholerstwa. - mruknął naburmuszony Peter i rzucił nóż na niewielką odległość od siebie. - Kto wymyślił pieczarki? Na co to komu potrzebne? 
- Rozumiem, że nie chcecie jeść. - stwierdziłam wrzucając do miski pokrojonego kurczaka. - Okey, więcej dla mnie. - rzekłam, po czym wzięłam kolejną pierś i zaczęłam ją kroić. 
- W biodra ci pójdzie i się w sukienkę nie zmieścisz. - zaśmiał się Peter. 
- Albo spalicie w łóżku. - zachichotał Cene, a jego brat spiorunował go wzrokiem. - Oh, proszę cię. Przecież wiem, że normalni, dorośli ludzie uprawiają seks, a seks to dobry spalacz tłuszczu. - wytłumaczył się bratu. 
- Krój. - przerwałam ciszę, która zapanowała w kuchni. 
- Zachowujecie się jakbyście nie byli parą, a przecież planujecie ślub. - parsknął śmiechem. - Nie ukrywajcie się tak, i tak każdy już wie, że jesteście w sobie zakochani po uszy. - Peter wyszedł z pomieszczenia nim Cene zakończył swoją mądrą wypowiedź, a ja podążyłam wzrokiem za jego sylwetka znikającą na tarasie. - A temu co? Zachowuje się jakby był tykającą bombą.
- Pogadam z nim. - wytarłam ręce w ściereczkę. - A ty krój te pomidory, bo do jutra nie skończysz. - powiedziałam wychodząc z kuchni. Słowa Cene obijały sie o moje uszy przez cały czas. Nie byliśmy parą, a planowaliśmy ślub i nie ukrywamy się, bo przecież nie jesteśmy w sobie zakochani... To znaczy; on nie jest, bo ja.. ja nie mam nic na swoją obronę..
- Coś się stało? - zapytałam stając obok niego. Obrzucił mnie chłodnym spojrzeniem, przez co poczułam się jak na pierwszym spotkaniu z nim. - Hej, Peter.. - uśmiechnęłam się szeroko, machają mu dłonią przed oczyma. 
- Ten ślub raczej nie był najlepszą decyzją.. - powiedział cicho. - Julia, ja... - zawiesił głos. - Julia, ja cię nigdy nie zdołam pokochać.. - pokręcił głową i odszedł. Moje oczy natychmiast zaszły łzami, a serce bolało cholernie mocno. Byłam głupia łudząc się, że może być z tego coś więcej niż małżeństwo z czystej dobroci serca.. Byłam głupia zakochują cię w Peterze, bo teraz nie pozostało mi nic innego niż skierowanie się do mojego pokoju i rzuceniu się na łóżko, bo ponownie zalać się łzami..

Od autorki:
Przeczytawszy ten rozdział dwa razy mogę śmiało stwierdzić, że mi się podoba. Było dobrze, było słodko, ale być źle też musi. Może dużo zła tutaj nie ma, ale zawsze coś. ^^
Pozdrawiam serdecznie i do następnego, który być może pojawi się w okolicach weekendu! ;)


Wszystkiego Najlepszego dla tego pana, który obchodził wczoraj (11.05) swoje 27 urodziny!


12 komentarzy:

  1. Jak to on się nie zakochał? No jak?! Faceci są naprawdę ślepi, nawet nie wiedzą sami co czują.
    Cene jest uroczy. Może choć on ukierunkuje brata tam gdzie trzeba, bo Peter chyba się nie "ogarnie".
    A Julka? No biedna dziewczyna po prostu. Peter spontanicznie ją całuje, ona robi sobie nadzieję, że coś wypali a ten na koniec oferuje jej takie wyznanie.
    Oczywiście napięcie skakało mi od góry do dołu przez cały rozdział. Czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Eee tam, Peter gada bzdury i tyle... ale niestety Julia przez to znowu cierpi.
    Mam nadzieję, że na spokojnie oboje wyjaśnią sobie co tak naprawdę do siebie czują. To wszystko zaczęło dziać się tak szybko więc sądzę, że brakuje im takiej baaardzo szczerej rozmowy.

    Z ogrooomną niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały! <3
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko kochana, coś ty napisała na końcu?! Ale dlaczego? Przecież to taka cudowna dziewczyna! Odbiło mu czy jak?
    Ja chyba nie do końca rozumiem.
    I uwierz mi, że w tym rozdziale jest o wiele za dużo tego zła. Jak on mógł jej powiedzieć coś takiego?Rozdział cały jest świetny, ale ja mam w głowie już tylko to.
    Dlaczego nie pokocha jej? Bo co? Inną kocha? Gejem jest? Nie chce tego małżeństwa czy chce? Jak to z nim w końcu jest? I dlaczego ją całował?
    Teraz to już chyba cała nadzieja w Cene. Może on będzie miał jakiś wpływ na brata i uświadomi mu, jakim jest idiotą.
    Nic już z tego nie rozumiem, więc pozostaje mi z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie, Lilka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże święty... Dlaczego musiałaś wszystko zepsuć, co? :) A było już tak pięknie... Peter sam nie wie, czego chce. Bawi się tylko uczuciami Julki. Jedynym ratunkiem jest chyba faktycznie nasz błyskotliwy Cene. Może on przemówi mu do rozsądku, chociaż to chyba łatwe nie będzie...
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. A czy ja wiem, czy on tak nie zdoła jej pokochać? Pocałował ją przecież, prawda? Nie całuje się ludzi sobie obojętnych, nie?
    Peter, ty weź się opatentuj i ułóż te uczucia alfabetycznie, bo mieszasz, chłopie.
    Cene jest prześwietny i chciałabym go trochę więcej w opowiadaniu, taki pozytwny akcent :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. "- A ja już myślałem, że nie ma mocnych na pannę Morgenstern. - zaśmiał się.
    - Cóż...
    - W sumie to już niedługo panią Prevc. - mówiąc to, złapał mnie za prawą dłoń i pogładził po niej, znacząco patrząc na widniejący pierścionek."

    Dziewczyno po prostu rozwalasz system! :o <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie rozumiem Petera.. ;\
    Przez cały czas zachowuje się jakby był zakochany w Julii, a tu co? Mówi jej, że nigdy nie zdoła jej pokochać..
    Szkoda mi Julii po po raz kolejny cierpi.. Myślę jednak, że Peter nie mówił wtedy szczerze..

    No cóż.. co będzie to będzie ;)
    Czekam na następny ;** <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że dopiero teraz ale szkoła robi swoje...
    Peter... No bez przesady! Jak to nie zdoła jej pokochać? Przecież on zachowuje się jakby już ją kochał. (i weź tu zrozum faceta)
    Cene taki słodki. :)
    Rozdział ogólnie jest cudowny i wspaniały. ❤
    Czekam na kolejny i dużo weny życzę!
    Pozdrawiam i przepraszam za krótki,bezsensowny komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zrozumieć facetów to trudna sprawa... Peter najpierw całuje, przytula itp. Julię, a potem co? Biedna ona jest. Może Cene jednak mu do rozsądku przemówi...
    Czekam na kolejny...

    OdpowiedzUsuń
  10. Wybacz mi to mega wielkie opóźnienie, ale w dwóch pierwszych tygodniach maja miałam matury i nie chcąc się rozpraszać, nie właziłam na bloggera. Ale w końcu jestem po tych nieszczęsnych egzaminach i mogę zabrać się za nadrabianie zaległości.

    Ślub się odbędzie, koniec kropka. Ja swoje wiem, że Julia i Peter się w sobie zakochają z wzajemnością i zaadoptują Cene. Amen.

    Rozdział świetny, czekam na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaczęłam czytać opowiadanie, gdy dodałaś trzeci rozdział, ale biorąc pod uwagę całość jest świetna i wciągająca!
    Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa co naszemu Peterowi chodzi po głowie :D
    Czekam na kolejny, bo piszesz fenomenalnie! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Moja tęsknota za Julką i Peterem wzrasta z dnia na dzień...
    Kiedy można spodziewać się kontynuacji ich historii?

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń