niedziela, 10 maja 2015

osiem; szybka decyzja..

Ostatnia sobota mojego pobytu w Austrii zaczęła się z wielkim przytupem, i to dosłownym. Już o szóstej zostałam wyrwana z łóżka, bo szanownego Schlierenzauerowi zachciało się odpalać petardy w połowie kwietnia. Pierwsze co zrobiłam to nawrzucałam mu ile wlezie, a potem wysłuchiwałam czy aby gdzieś w oddali nie słychać odgłosów samochodu policyjnego. Wcale nie zdziwiłoby mnie, gdyby sąsiedzi wezwali odpowiednie służby i powiedzieli, że w domu Morgensterna odprawiają spóźnionego Sylwestra. Około południa ponownie zetknęłam się z Gregorem, lecz w mniej hucznych okolicznościach, bo spotkałam go w sklepie spożywczym. Kupował litry wody na późniejszy trening, a ja poszukiwałam kilku składników do mojego pożegnalnego dania. Thomas nie odzywał się do mnie prawie wcale, jedynie kilka słów na porządku dziennym i małe półsłówka, gdy przypadkowo na siebie wpadliśmy we własnym domu. Zachowywał się jak dzieciak, ale ja nie zamierzałam podawać mu jako pierwsza ręki. Ja chciałam dla niego dobrze, bo się troszczyłam, a on widocznie tego nie doceniał. Miarka się przebrała, dobroć się skończyła, nie zamierzam już więcej ingerować w jego dziwne, niepoukładane już życie i mam zamiar patrzeć jak rozwala je sobie do ostatniej kropelki.

****

- Podasz mi sól? - zagadnęłam zamyślonego w danym czasie brata, który przeżuwał jeden kęs od pięciu minut i patrzył w stół. Spojrzał na mnie pytająco, potrząsając głową. - Podasz mi sól? - ponowiłam prośbę. Skinął głową i od razu podał mi rzecz, o którą prosiłam. 
- O której masz samolot? - zapytał. 
- Za trzy godziny. - odparłam, ostawiając sól i zabierając się do jedzenia swojej zapiekanki.
- Przepraszam. - powiedział nagle. Odłożyłam sztućce na bok, patrząc na smutnego brata. Było mi go w tym momencie żal, ale nie mogłam ot tak rzucić się mu na szyję i pocieszać, bo wiedziałam co narobił. Sam był sobie winien, sam do tego doprowadził, więc nikt nie mógł się w to mieszać. - Zawaliłem nie tylko swoje sprawy, ale i relacje z tobą... - dodał trochę ciszej. - Przepraszam, Julia..
- Thomas.. - zawiesiłam głos na moment - nie mam ci niczego za złe, prócz tego, że zachowałeś się gorzej niż niejeden gówniarz i że w tak szybkim czasie zmieniłeś się nie do poznania, a to wszystko za sprawą Gregora..
- Gregor nie jest niczemu winien. - powiedział. - Jest moim przyjacielem, daje mi dobre rady..
- Dobre rady? Nie widzisz tego, że on nie może zboleć gdy tobie się w życiu układa, a jemu nadal nie? Nawet głupi by zauważył, że Gregor ci zazdrości. 
- On taki nie jest.
- A więc jaki twoim zdaniem jest Gregor? - zapytałam retorycznie. Milczał. - Sam nie potrafisz tego opisać, a jedynie twierdzisz i idziesz w zaparte. Gregor to najgorsza kreatura, Thomas. Nie mówię tego tylko dlatego, że mam do niego uprzedzenie i wstręt, a dlatego, że się o ciebie troszczę i widzę, że ten człowiek nie może być przyjacielem tak dobrej osoby jak ty.
- Nienawidzisz go od zawsze. - mruknął.
- Może dlatego, że nadal jest dzieciakiem i nie wie nic o świecie, a chce pomagać ludziom? Thomas, kocham cię, troszczę się o ciebie i cholernie mi przykro, że tak się porobiło w twoim życiu, ale wiedz, że nie mam zamiaru cię pocieszać ani ganić, bo to wszystko było twoim wyborem. - powiedziałam na jednym wdechu. Brat spuścił głowę w dół i położył na niej dłonie, a ja wstałam od stołu i mierzyłam go wzrokiem. Żal było mi wyjeżdżać z myślą, że zostawiam go w takiej sytuacji, ale z drugiej strony nie mogłam litować się nad jego chorymi wyborami. Był dorosły, a dorosłość do czegoś zobowiązuje. Jeśli znudziło mu się ustatkowane życie i spokój to nie mogę zabronić mu się zmienić na gorsze. Zresztą ma od tego swoim ludzi, sam Gregor chętnie mu pomoże w jego metamorfozach.
- Julia, poczekaj! - krzyknął, gdy byłam na schodach. Nawet nie miałam zamiaru zawracać i znów na niego patrzeć. Dla mnie był przegrany i choćby skoczył do wulkanu, a potem z niego wyszedł to nie miałoby to dla mnie najmniejszego znaczenia. Wróciłam do swojego pokoju, w którym czekała na mnie otwarta walizka i kilka rzeczy do zapakowania. Dość wolno szło mi spakowanie owych szpargałów, a gdy skończyłam opadłam bez sił na łóżko i podłożyłam pod głowę poduszkę. Tak wiele myśli kłębiło się w mojej głowie, że nie wiedziałam o czym mam myśleć najpierw. Z jednej strony Thomas i jego problemy, z drugiej ja i moje problemy, z trzeciej moja praca, a czwartej pewien Słoweniec, z którym czeka mnie poważna rozmowa w cztery oczy tuż po moim powrocie. Nie brałam pod uwagę mojego zachowania, gdy zgodzi się na moją propozycję, a powinnam była, bo czułam, ze moje serce chce wyskoczyć z piersi, gdy tylko pomyślałam o rozmowie na temat naszego ślubu. Oceniałam Thomasa, ale czy moje pochopne decyzje były dorosłe i przemyślane? Miałam niespełna dwadzieścia cztery lata, dobrą pracę, kochanego brata, a w jednym momencie skomplikowałam sobie życie. W jednej chwili mogę mieć męża, dom, nawet dziecko, bo chodzi tu głównie o adopcję Cene.
- Mogę? - usłyszałam cichy pomruk z ust mojego brata, który opierał się o futrynę drzwi.
- Jasne, wejdź. - usiadłam na łóżku i zwróciłam wzrok na blondyna. Przysiadł obok mnie i ze skruszoną miną zaczął się we mnie wpatrywać. - Chcesz o czymś pogadać?
- Chciałem ci powiedzieć, że bardzo cię kocham, Julka. - powiedział. Chciałam by jeszcze trochę sobie pocierpiał, ale nie miałam serca. Przytuliłam go mocno i trwałam tak przez dłuższą chwilę. - Nie wyjeżdżaj.. - szepnął. - Nie radzę sobie bez ciebie.. - w jego oczach pojawiły się łzy. Thomas Morgenstern płakał tylko w momentach głębokiego wzruszenia lub gdy było źle już do kresu wytrzymałości. To pierwsze raczej nie wchodziło w grę, więc to drugie było punktem kulminacyjnym. Smutno mi się zrobiło na myśl wyjazdu i zostawienia go tutaj. Jednak gdzieś z tyłu głowy jakiś cichy głosik szeptał mi, że muszę jeszcze powiadomić go o moim ślubie z Prevcem. Nic nie było pewne, ale nie mogłam żyć w kłamstwie. Dowiedziałby się z gazet, telewizji, od kolegów. Nie chciałam tego, wolałam być fair.
- Nie mogę, Thomas. - powiedziałam cicho, głaszcząc go po włosach. - Kocham cię, ale sam narobiłeś sobie tego bigosu. Nikt ci nie pomoże, jeśli sam tego nie naprawisz..
- Jestem skończonym kretynem... - powiedział z wyrzutem.
- Ciii, nie możesz tak mówić.
- Prościej byłoby się zapić na śmierć albo pójść do komórki, wziąć linę i...
- Przestań, Thomas! - podniosłam głos. - Gadasz głupoty jak potłuczony. 
- Nic innego mi nie pozostało. - jęknął. - Nie mam kobiety, nie mam przyjaciółki, nie mam nawet córki, wszystkie się ode mnie odkręciły. Zostałem sam jak palec. - pokręcił głową. - Nie mam nawet ciebie, bo wyjechałaś do tej Słowenii, Bóg wie co i z kim robisz, a ja siedzę tutaj sam..
- No przecież masz Gregora. Twój największy, najserdeczniejszy przyjaciel.
- Przestań, Julka. - zganił mnie, gdy wyczuł sarkazm z moim głosie. - Wiem, że go nie lubisz, ale uszanuj to, że się z nim przyjaźnię.
- Tak, jasne... - pokiwałam głową. Przez godzinę rozmawiałam z Thomasem o wszystkim, aby nie o temacie Petera, Cene i mojej chorej propozycji. Kilka minut zajęło mi tłumaczenie mu jego błędów, sama miałam otwierać się ze swoimi głupimi pomysłami? Powinnam była to zrobić, ale kiedy już byłam zdecydowana o tym wspomnieć on nagle rzucał kolejny temat. Nie odwoził mnie na lotnisko, bo nie zdążyłby wrócić na jakąś konferencję prasową, więc pożegnałam się z nim w domu i zamówiłam taksówkę. Smutek i żal towarzyszyły mi aż do samego gmachu lotniska, ale wszystko minęło, gdy usiadłam w fotelu i zapięłam pasy. Postanowiłam się trochę przespać przed trudną rozmową, która czeka mnie zaraz po przylocie do kraju.

****

Park wydawał się najodpowiedniejszym miejscem na tego typu rozmowy. Peter szedł obok i opowiadał mi o treningach podczas mojej nieobecności, a ja śmiałam się do łez. Kota nie było, a myszy harcowały i to dosłownie. Podobno Jernej chciał poćwiczyć balet, a kiedy zrobił szpagat nie mógł wstać i wzywali cały sztab do pomocy. Z kolei Nejc chciał poskakać z jednej trampoliny na drugą i skończyło się to dla niego miesiącem w gipsie, bo zrobił sobie coś w nogę. 
- Zmęczona jesteś? - zapytał, kiedy usiedliśmy, a ja ziewnęłam.
- Nie rozbudziłam się jeszcze po drzemce w samolocie. - odparłam, uśmiechając się do bruneta. - Poza tym nie wyspałam się, bo już o szóstej byłam na nogach. - przekręciłam oczyma na samo wspomnienie pobudki urządzonej przez Gregora. - A co u ciebie? Jak Cene? 
- Wczoraj wypisali go ze szpitala i póki co jest dobrze. - odpowiedział. - Ojca nie ma, pewnie zabalował. A matka leży spita w kącie domu, ruszyć się nie może, więc jest chwila oddechu. Powiem ci, że dawno nie było tak spokojnie jak teraz. - zaśmiał się. - Teraz zamierzam zabrać Cene na jakieś krótkie wakacje. Przyda mu się taka odskocznia od szkoły, od domu, a przy okazji i ja nabiorę sił do tego wszystkiego. - mówił. Słuchałam go z szerokim uśmiechem na ustach, bo gadał jak najęty, ale nie przeszkadzało mi to. Dobrze było widzieć uśmiech na jego twarzy. Wyglądał jeszcze przystojniej ze śmiejącymi się oczyma i rozciągniętymi oczyma, a to działało na mnie niczym płachta na byka. Podczas pobytu w Austrii doszłam do wniosku, że nie tyle jest dla mnie ważny, co zauroczyłam się jego osobą. Byłam jak typowa nastolatka zakochana w swoim idolu. Tylko że ja miałam Petera na co dzień, znałam go już dość dobrze i wiedziałam po jego zachowaniu, że widzi we mnie tylko powierniczkę swoich problemów i koleżankę. - A może wybierzesz się z nami? - zapytał. 
- Nie sądzę, że jest to dobry pomysł. - skrzywiłam się. - Nie znam twojego brata i nie chcę wam psuć wakacji swoją obecnością. 
- Oj przestań. - machnął ręką. - Cene chce cię poznać. - powiedział, co mnie zatkało. - Opowiadałem mu o tobie, trochę o sytuacji w jakiej jestem i..
- I co? Chce poznać swoją przyszłą mamusię? - zaśmiałam się. 
- A nawet gdyby to co? Ma do tego prawo. - odparł. - Julka... - jego ton głosu nagle się zniżył, a atmosfera się zagęściła. Wstał i patrzył na mnie z niepewnością w oczach. Miałam wrażenie, że zaraz mi tu padnie trupem, ale to co zrobił później było czymś czego bym się nie spodziewała. Padł przede mną na kolana, odszukał w kieszeni czerwone pudełeczko i wyciągnął je w moją stronę. Umowa umową, ale nie spodziewałam się, że szybki ślub dla potrzeb adopcyjnych musi być poprzedzony oświadczynami. - Wyjdziesz za mnie? - wlepił we mnie spojrzenie. Zatkałam usta dłonią, brak słów opętał mnie całą. - Julio Morgenstern, czy zostaniesz moją żoną? - zapytał ponownie. Pokiwałam delikatnie głową, a wtedy on wsunął na mój serdeczny palec skromny, ale piękny pierścionek i pocałował mnie w usta...

Od autorki:
 Ależ tutaj słodko, o jejku :o Chyba czas coś tu namieszać i popsuć, nieprawdaż? 
PS. czy wspominałam, że zostało jeszcze około 3/4 rozdziałów i epilog? :*
Miłego czytania na ten jakże przyjemny wieczór! <3

11 komentarzy:

  1. Będę się powtarzać,ale inaczej się nie da. ^^
    Cudo,nad cudami,kochana!
    Mam nadzieję,że Thomas nie zrobi nic głupiego i te jego głupie pomysły o skończeniu ze sobą nie były na serio.
    Końcówka,tak jak na drugim blogu, rewelacyjna! ❤
    Czekam na kolejny i dużo weny życzę. ;*
    Pozdrawiam! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo! <3
    Błagam, ale za dużo nie namieszaj ;>

    Mam nadzieję, że wszystko skończy się szczęśliwie :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega *o*
    Te oświadczyny Petera.. <33 Kompletnie się tego nie spodziewałam :D

    Czekam na następny! <3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, jaki słodziak z tego Petera. Tak kompletnie nie pasuje to do jego wizerunku, jaki niektórzy mają w głowie: mruk, buc i w ogóle niesympatyczny człowiek. Ja tak nie uważam, ale nawet gdybym nie była fanką Prevca, to po tym rozdziale chyba bym została :'D
    Jednak strasznie szkoda mi Thomasa, no bo kurcze, biedaczek jest sam (na własne życzenie, ale jednak), tymczasem jego siostra wychodzi za mąż za takiego Petera - ciekawe, jak na to zareaguje...
    Pisz następny rozdział jak najszybciej, bo nie mogę się doczekać, co dalej :) Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Psuć? Nie...
    Trzy cztery rozdziały??? :((
    Peter bomba :D Ale i tak cieszę się ich szczęściem, bo chyba jednak nie tylko Julka się zauroczyła, ale Peter także ^^
    Ale jak tak bardzo chcesz komplikować to jedynie brak sali weselnej xd
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. A właśnie, że nie tam żadne "nieprawdaż". Żadnego mieszania, nie rób im krzywdy, błagam..mm mścij się jak tam chcesz na Morgensternie, nawet Gregrorowi przywal patelnią, ale nie im... no ja błagam....
    Wiesz, tak sobie jakoś myślę, że nie tylko Julia jest zauroczona panem Prevcem. On chyba też coś czuje. A raczej: nie chyba, ale na pewno. Bo który chłopak padłby na kolana, gdyby to miał być tylko układ? Żaden by się nie wysilał, nie kupował pierścionka...
    Jestem zakochana w tym opowiadaniu i serce mnie boli, że już tak blisko końca.
    I jestem mega ciekawa reakcji Morgiego na to wszystko.
    Życzę duużo weny, motywacji do pisania i więcej genialnych pomysłów!
    Buziaki, pozdrawiam, Lilka :)
    niedorosla-milosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, ani mi się waż tutaj to coś mieszać :) Jest słodko i niech tak zostanie, przynajmniej na razie. Daj nam się nacieszyć ♥
    Słowa Thomasa mnie naprawdę zaniepokoiły. Błagam cię, nie rób mu krzywdy, bo tego chyba nie przeżyję... Jejku, ale końcówka. Aż mi się ciepło na sercu zrobiło. Cieszę się razem z nimi ♥
    I tylko 3-4 rozdziały?? Żartujesz, prawda? :(
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze jak możesz tak szybko kończyć to opowiadanie! Zabraniam! :)
    Rozdział bardzo ciekawy. Podoba mi się ta więź wiążąca rodzeństwo Mongersternów. Zero zbędnych słów, po prostu każde wie co drugie ma na myśli. I zawsze są dla siebie oparciem <3
    Oj nie mieszaj już a Peter niech w końcu zrozumie, że tak naprawdę zakochał się albo chociaż zauroczył w Julii. Nie zgodziłby sie tak łatwo na propozycję obcej dziewczyny a myślę, że znalazłaby się inna i to jemu bliższa.
    Na koniec chciałam dodać, że uwielbiam kreacje Gregora, bo tworzymy dwie zupełne różne postaci i zawsze mnie rozbawia, kiedy czytam jaki on jest okropny i fałszywy.
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ejejejej, jak to 3/4 rozdziały i epilog?! Kochana ja ci nie pozwalam, ty sobie żartujesz, prawda? Tu się dopiero robi milutko, a ty wyjeżdżasz z takim czymś. No ale dobra, pozostało mi czekać i żyć chwilą, że jeszcze będę mogła czytać to świetne opowiadanie :)
    Thomas się pogubił, ale niech nie myśli o samobójstwie. Niech ograniczy kontakty z Gregorem ( z kolei przesadził z lekka z tymi fajerwerkami ) może coś mu się wtedy ułoży. Trzymam kciuki, żeby pogodził się przynajmniej z Sabriną.
    Prevc taki uroczy, sprawiłaś mi niezwykłą radość. Podziwiam jego determinację, walczy aby jego brat był szczęśliwy, a nie on sam. Teraz może być tylko lepiej :) ( nie psuj tego ! )
    Czekam na kolejny i weny życzę :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej ;) Podoba mi się Twój blog, bardzo lubię Prevca a dodanie do niego ciekawego pomysłu na opowiadanie sprawia, że z przyjemnością będę tu zaglądać. Jeśli dojdzie do ślubu (a wydaje mi się, że żadne z nich nie zrezygnuje) to stworzą specyficzne małżeństwo ;)
    Dopiero tu trafiłam a tu taka informacja? 3/4 rozdziały? powiedz że trzy czwarte opowiadnia przed nami a nie zbliżamy się do końca ;O No ale jako autor masz swoją wizję, nie chcesz zrobić "Mody na sukces" ze swojego opowiadania i my musimy to zaakceptować.
    Poprzedni szablon bardziej mi się podobał, w tej parze z dzieckiem widziałam głównych bohaterów i najmłodszego brata Petera co dawało nadzieję na parę sytuacji z wesołą rodzinką (tamten szablon był uroczy ten jest za słodki albo to ta suknia ślubna mnie odstrasza ;D )
    XYZa

    OdpowiedzUsuń
  11. Zabraniam Ci coś tu psuć! :D

    Jest cudownie~! *o*
    Czekam na następny! <33
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń