- Julia! - początkowo przestraszyłam się, że woła mnie Peter, ale był to tylko wesoły trener Janus. Otrząsnęłam się z zamysłu i wysiliłam na uśmiech. - Jutro wieczorem szykuję małe przyjęcie z okazji moich osiemnastych urodzin. - zaśmiał się. - Mam nadzieję, że twoja obecność jest stuprocentowa. - dodał, uważnie na mnie patrząc. Nie miałam serca odmawiać trenerowi, gdyż bardzo go lubiłam i twierdziłam, że jest naprawdę świetną i pozytywną osobą.
- Jeśli trener obchodzi osiemnastkę to nie może mnie tam zabraknąć! - odparłam z uśmiechem.
- W takim razie do zobaczenia jutro wieczorem. - powiedział mężczyzna, po czym wcisnął mi do ręki kartkę ze swoim adresem i odszedł w stronę rozbawionego Tepesa, który omal nie dostał zawału gdy zobaczył trenera przed sobą. Zgodziłam się na uczestnictwo w tych urodzinach, choć wiedziałam, że będzie tam też Peter. Ale nie mogłam przez jednego faceta ubierać na siebie żółwiej skorupki i odcinać od świata. Zamierzałam się dobrze bawić, a na niego nie zwracać najmniejszej uwagi.
****
Kiedy piosenka się skończyła, Jurij i ja wróciliśmy do stolika i zajęliśmy swoje miejsca. Tepes był świetnym tancerzem i aż żal było schodzić z parkietu, gdy miało się obok taki skarb, ale niestety nie miałam tyle sił i energii jak zawodowcy, by pozwolić sobie na nieustanne tańce. Nejc siedział naburmuszony i chłopcy starali się do niego dotrzeć, ale nie zwracał na nich uwagi. Był załamany swoim życiem - tyle zdążył powiedzieć, gdy o mały włos nie przestawił nosa córce pana Gorana i obgadywał żonę Nejca Franka, a owa para stała tuż obok niego. Problemy kochały tego chłopaka, a on nawet nie musiał się prosić o ładowanie się w nie.
- Patrzcie jak stary wywija! - ożywił się Jernej, kiedy zobaczył jak Goran Janus szaleje ze swoją żoną do skocznej piosenki. - Aby niech nam powie w poniedziałek, że go kolano boli. - zaśmialiśmy się.
- Niech ma coś od życia. - skwitował Peter.
Właśnie - Peter. Siedział przy stoliku obok Roberta i Hvali, ale mało co z nami rozmawiał. Był nieobecny, siedział w telefonie i od czasu do czasu łapałam go na tym, że na mnie patrzył. Wtedy peszyłam się i wtrącałam do rozmów chłopaków. Miałam nadzieje, że ten wieczór upłynie mi na dobrej zabawie, że zapomnę o wszystkich problemach, ale jednak się przeliczyłam.
Było już dość ciemno i tylko lampiony oświetlały taras i kawałek ogrodu. Kilka osób, dosłownie, pożegnało się już i wyszło, a większość nadal opijała "osiemnastkę" pana Janusa. Nawet smutny Dezman odżył i rzucił się w wir towarzystwa z resztą skoczków, a ja zostałam sama. Sama z wyboru swojego, nie innych. Sączyłam właśnie wino z kieliszka i wpatrywałam się w gwieździste niebo, kiedy przysiadł się do mnie ktoś, kogo rozpoznałam po perfumach - wyraziste, dość drogie.
- Drętwa impreza. - powiedział po chwili. - Pewnie bym nie przyszedł, ale nie chciałem robić przykrości trenerowi. - dodał. - Co roku organizuje tę swoją osiemnastkę i co roku na niej bywam.
- Po co mi to mówisz? - zapytałam błyskawicznie po tym, gdy skończył swoją opowieść.
- Nie wiem, po prostu tak. - wzruszył ramionami. - A ty jak się bawisz? - poprawił nonszalancko swój ciemny krawat i spojrzał na mnie. W świetle latarni wyglądał jeszcze lepiej niż przy zwykłym oświetleniu. Podziałało to na moją głowę, w której pojawiły się myśli o tym, że zaraz zaczniemy się całować, potem wyjdziemy z imprezy i udamy się do pierwszego lepszego hotelu. Naprawdę miałam ochotę strzelić się w głowę, ale nie przy Peterze, gdy parzył mnie swoim spojrzeniem.
- Bywałam na gorszych przyjęciach. - odparłam chłodno.
Westchnął, po czym spuścił głowę. Nadal nie znałam celu jego siedzenia tutaj ze mną, ale z grzeczności go nie wyganiałam. Miałam jeszcze trochę szacunku do drugiej osoby, nie to co on..
- Chyba winien ci jestem przeprosiny, wiesz Julka? - zapytał cicho, bawił się wyrwanym wcześniej kwiatkiem z domowego ogródka żony trenera. - Powiedziałem o kilka słów za dużo i dopiero teraz...
- Przestań, Peter. - przerwałam mu w połowie zdania. - Owszem, jesteś mi winien przeprosiny. Owszem, powiedziałeś te kilka słów, ale przynajmniej zrobiłeś to wcześniej niż wcale. - powiedziałam. - Uświadomiłeś mi, że tylko ja narobiłam sobie niepotrzebnych nadziei i powinnam ci za to podziękować.. Teraz wiem na czym stoję i...
- Naprawdę jest mi żal z tego powodu.
- To i tak niczego nie zmieni, Peter. - westchnęłam, a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - To należy do ciebie i daj to osobie, którą będziesz w stanie kiedykolwiek pokochać. - zdjęłam z serdecznego palca pierścionek, który miał być "zaręczynowy" i wepchnęłam go w dłoń Słoweńca, który protestował.
- Nie wygłupiaj się. - mruknął, usiłując oddać mi pierścionek.
- Nie mogę tego mieć. - powiedziałam. - Na początku chciałam za ciebie wyjść z dobroci serca, bo było mi szkoda twojego brata, ale.. Zresztą nie muszę ci się tłumaczyć. - przerwałam. - Poszukaj sobie innej naiwnej dziewczyny..
- Julia, co ty mówisz?
- Nie będzie żadnego ślubu. - powiedziałam. - Nie będzie garnituru, sukni ślubnej, wesela, a przede wszystkim nie będzie możliwości adopcji Cene.. Ty nie możesz mnie pokochać, ja nie mogę składać przysięgi przed Bogiem takowej osobie. - nie czekając na jego reakcję, po prostu odeszłam do siedzących nieopodal skoczków. A Peter... Peter nie istniał dla mnie od tamtej chwili...
Od autorki:
Długo wyczekiwany, ale jest. :)
Kochane moje, przed nami już tylko epilog, uwierzycie? Mogłabym pociągnąć tę historię nieco dłużej, ale przyznam szczerze, że gubię koncepcję i wszystkie pomysły posypały mi się jak domek z kart.
Miłego czytania! ;*
Było już dość ciemno i tylko lampiony oświetlały taras i kawałek ogrodu. Kilka osób, dosłownie, pożegnało się już i wyszło, a większość nadal opijała "osiemnastkę" pana Janusa. Nawet smutny Dezman odżył i rzucił się w wir towarzystwa z resztą skoczków, a ja zostałam sama. Sama z wyboru swojego, nie innych. Sączyłam właśnie wino z kieliszka i wpatrywałam się w gwieździste niebo, kiedy przysiadł się do mnie ktoś, kogo rozpoznałam po perfumach - wyraziste, dość drogie.
- Drętwa impreza. - powiedział po chwili. - Pewnie bym nie przyszedł, ale nie chciałem robić przykrości trenerowi. - dodał. - Co roku organizuje tę swoją osiemnastkę i co roku na niej bywam.
- Po co mi to mówisz? - zapytałam błyskawicznie po tym, gdy skończył swoją opowieść.
- Nie wiem, po prostu tak. - wzruszył ramionami. - A ty jak się bawisz? - poprawił nonszalancko swój ciemny krawat i spojrzał na mnie. W świetle latarni wyglądał jeszcze lepiej niż przy zwykłym oświetleniu. Podziałało to na moją głowę, w której pojawiły się myśli o tym, że zaraz zaczniemy się całować, potem wyjdziemy z imprezy i udamy się do pierwszego lepszego hotelu. Naprawdę miałam ochotę strzelić się w głowę, ale nie przy Peterze, gdy parzył mnie swoim spojrzeniem.
- Bywałam na gorszych przyjęciach. - odparłam chłodno.
Westchnął, po czym spuścił głowę. Nadal nie znałam celu jego siedzenia tutaj ze mną, ale z grzeczności go nie wyganiałam. Miałam jeszcze trochę szacunku do drugiej osoby, nie to co on..
- Chyba winien ci jestem przeprosiny, wiesz Julka? - zapytał cicho, bawił się wyrwanym wcześniej kwiatkiem z domowego ogródka żony trenera. - Powiedziałem o kilka słów za dużo i dopiero teraz...
- Przestań, Peter. - przerwałam mu w połowie zdania. - Owszem, jesteś mi winien przeprosiny. Owszem, powiedziałeś te kilka słów, ale przynajmniej zrobiłeś to wcześniej niż wcale. - powiedziałam. - Uświadomiłeś mi, że tylko ja narobiłam sobie niepotrzebnych nadziei i powinnam ci za to podziękować.. Teraz wiem na czym stoję i...
- Naprawdę jest mi żal z tego powodu.
- To i tak niczego nie zmieni, Peter. - westchnęłam, a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - To należy do ciebie i daj to osobie, którą będziesz w stanie kiedykolwiek pokochać. - zdjęłam z serdecznego palca pierścionek, który miał być "zaręczynowy" i wepchnęłam go w dłoń Słoweńca, który protestował.
- Nie wygłupiaj się. - mruknął, usiłując oddać mi pierścionek.
- Nie mogę tego mieć. - powiedziałam. - Na początku chciałam za ciebie wyjść z dobroci serca, bo było mi szkoda twojego brata, ale.. Zresztą nie muszę ci się tłumaczyć. - przerwałam. - Poszukaj sobie innej naiwnej dziewczyny..
- Julia, co ty mówisz?
- Nie będzie żadnego ślubu. - powiedziałam. - Nie będzie garnituru, sukni ślubnej, wesela, a przede wszystkim nie będzie możliwości adopcji Cene.. Ty nie możesz mnie pokochać, ja nie mogę składać przysięgi przed Bogiem takowej osobie. - nie czekając na jego reakcję, po prostu odeszłam do siedzących nieopodal skoczków. A Peter... Peter nie istniał dla mnie od tamtej chwili...
Od autorki:
Długo wyczekiwany, ale jest. :)
Kochane moje, przed nami już tylko epilog, uwierzycie? Mogłabym pociągnąć tę historię nieco dłużej, ale przyznam szczerze, że gubię koncepcję i wszystkie pomysły posypały mi się jak domek z kart.
Miłego czytania! ;*
Co jak co, ale takiego czegoś się nie spodziewałam. Byłam przekonana, że jakoś to sobie wyjaśnią, a taki zwrot akcji spadł na mnie jak grom z jasnego nieba. Mimo wszystko to dobrze, bo czytając ten rozdział moje serce biło jak szalone, oczekując dalszego rozwoju wydarzeń :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie będzie już nic więcej po epilogu, bo bardzo zżyłam się z tym opowiadaniem, ale życzę dużo weny na samą końcówkę :D
Więc jednak ślubu nie będzie. Źle obstawiałam ;D Szkoda, że już kończysz to opowiadanie. Pomysł był taki świeży, po tym rozdziale nadal masz tyle możliwości żeby to pociągnąć. No ale jeśli Tobie źle się to pisze to na dłuższą metę nie byłoby szans na utrzymanie dobrego poziomu opowiadania. Czy zamierzasz pisać coś innego?
OdpowiedzUsuńXYZa
Epilog?!
OdpowiedzUsuńJak to już koniec? :'(
To opowiadanie jest cudowne! <3
Dotychczasowe rozdziały czytałam już po kilka razy :)
Ale skoro taka jest Twoja decyzja to rozumiem... jednak błagam Cię niech ta historia zakończy się chociaż happy endem :D
Pozdrawiam! <3
Został tylko epilog? Szkoda,bo ta historia jest świetna, tak samo jak ten rozdział. :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Julię,ale może jakby dała Peterowi dojść do słowa i pozwolić mu powiedzieć to co chciał,byłoby może trochę inaczej. Może on jednak coś do niej czuje?
Z niecierpliwością czekam na ten epilog i weny życzę. ❤
Pozdrawiam i przepraszam za nieogarnięty komentarz.
Buziaki. ;*
Epilog?
OdpowiedzUsuńNaprawdę? :C
Szkoda, bo od początku uwielbiam Twoje opowiadanie i nowych rozdziałów oczekuję z niecierpliwością ;)
Ehhh no cóż.. myślę, że Peter zrozumie w końcu, ze czuje coś do Julii :) A może jednak nie?
Mam nadzieję, że gdy skończysz ten blog zaczniesz pisać inny, bo piszesz rewelacyjnie ;**
Pozdrawiam ♥
1. Czo ta Julia wyrabia?! O.o
OdpowiedzUsuń2. Jak to epilog?! O.o
Mam cichą nadzieję, że opowiadanie zakończy się happy endem...
Rozdział świetny, czekam na epilog.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*
Nie zezwalam na zaden epilog!
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony zaczynam sie martwic bo to ostatni rozdzial a sprawa miedzy Julka a Peterem wciaz stoi pod znakiem zapytania. Mam jednak nadzieje ze wszystko skonczy sie happy endem i chlopak w koncu zrozumie ze cis do niej czuje :)
Z poślizgiem, ale już jestem :)
OdpowiedzUsuńJednak ślubu nie będzie... Szkoda, bo byłam przekonana, że Peter jednak czuje coś do Julki, a teraz ich przyszłość stoi pod ogromnym znakiem zapytania. No cóż, życie pisze różne scenariusze. Jest jeszcze chociaż szansa na happy-end? :D
Już epilog?? O.o Żartujesz, prawda? :( Nie zgadzam się!
Buziaki :**
Coooo? Już epilog? Jak to?
OdpowiedzUsuńNaprawdę, opowiadanie tak mnie wciągnęło i zaciekawiło, że strasznie żałuję, że niedługo się skończy.
Mam nadzieję na pozytywne zakończenie, może to Cene ich pogodzi i coś im uświadomi, nie wiem, tak tylko spekuluję :) Może jeszcze Thomas się pojawi? Nie mogę się doczekać dalszego ciągu, tylko dlaczego to już koniec? :( Może jednak nas zaskoczyć i zmienisz koncepcję opowiadania? No, zobaczymy ;)
Pozdrawiam i życzę weny!
świetny dobrze mu tak
OdpowiedzUsuń